Kochana wszystkie wiemy co czujesz... Będą w szpitalu po zabiegu usłyszałam od dziewczyny która przychodziła do mnie z sali obok i też była po poronieniu że każdy nosi taki krzyż jaki jest w stanie udźwignąć, każdy boryka się z czymś innym jedni nie mogą znaleźć pracy a mają kilkoro dzieci, inni cierpią na ciężkie choroby, a my cierpimy po stracie swoich maluszków. Ja też bardzo to przeżywam, najgorzej jest rano jak wstaje i dociera do mnie ze nikogo nie ma w moim brzuszku... Mój czas zatrzymał się na 7 marca, nie wiedziałam jaki jest dzień tygodnia. W poniedziałek wracam już do pracy, boję się tych pytań parę osób wiedziało o ciąży więc pytania będą nieuniknione. Ale trzeba wyjść silniejszym, trzeba płakać, krzyczeć żeby te emocje z nasz wyszły. Ale nie można się zadręczać. Każdy w życiu boryka się z innymi problemami i może patrząc na nas zazdrości nam czegoś ale nie wie z czym my się boryka i na codzień i co nas spotkało. Ja jak widzę dziewczyny w ciąży to jest mi tak cholernie przykro łzy same płyną... Nie z zazdrości z niemocy ze nic nie mogłam zrobić, że było to niezależne ode mnie. Trzeba próbować dalej i się nie poddawać. Ściskam Cię z całych sił