czesc...
co do raczkowania nie wypowiadam się, bo nie wiem... a poza tym, to jeszcze długa droga przed nami.
Chodzimy na rehabilitację, bo Remy nie trzyma główki...
A wczorajszą noc spędziliśmy na izbie przyjęć, bo mały wymiotował cały wieczór. I bałam się, że się odwodni, a nie umiałam mu pomóc. Lekarz na izbie przyjęć go zbadał i stwierdził, że skoro przestał wymiotować, mamy jechać do domu i położyć spać i obserwować a rano dać jeść. Remy obudził się o 4 i domagał się jedzenia. Ja się ucieszyłam, że ma apetyt, ale oczywiście po 5 min zwymiotował
nad ranem zrobił czarną kupkę, ale wtedy przewijał go mój mąż, który nie uznał za stosowane poinformować mnie o tym
na szczęście po 2 godzinach kupka była już tylko z kłaczkami czarnymi, a "dobitka" już bez kłaczków, ale zielonkawa z takimi zółtymi grudkami.. już nie wymiotował, ale możecie się domyślać, jaki marudny był dzisiaj.. a teraz mój mąż próbuje go uśpić. Ale mały nie chce zasnąć
Ja jestem padnięta, bo prawie wcale nie spałam, po powrocie ze szpitala nie mogłam zasnąć, tylko pilnowałam młodego, na wypadek, gdyby znów wymiotował...
a dzisiaj taki dzień, że w domu posiedzieć i pospać nie mogłam. ;-(