Cześć wszystkim dziewczynom! Wszystkie was dobrze znam, bo na bieżąco śledzę Was i Wasze starania, niektóre może mnie pamiętają, bo udzielałam sie po nieudanym zupełnie podejściu w Bydgoszczy. Teraz znowu jestem podłamana, bo wczoraj testowałam transferowanego w 3. dobie zarodeczka, który niestety ze mną nie został. Podziwiam te dziewczyny, które przeżywały to już kilkakrotnie. Straszne uczucie, przeryczałam wczoraj cały dzień. Dzisiaj pomału zbieram się w kupę. Kłębią się myśli w głowie dlaczego, czy to moja wina, czy może coś tam w środku jest nie tak...pisze, bo wiem, że tylko Wy mnie jesteście w stanie zrozumieć. Wiem, że średnia to 30% powodzenia przy in vitro, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego ładny zarodek sie nie przyjmuje, pomimo leków wspomagających i stosowania się do wszystkich wskazań lekarskich...
Muszę Wam powiedzieć, że u mnie cała stymulacja nie była za ciekawa, bo jak to lekarz stwierdził jestem w tych kilku procentach kobiet, które pomimo dość wysokiego AMH (6,5) to stymulowałam się wolno (na leki wydałam w sumie ponad 4 tyś przy krótkim protokole). Ale wyhodowaliśmy z dr dorodne 12 pecherzyków (11 w lewym jajniku a 1 w prawym- prawy okazało się prawie nie pracuje najprawdopodobniej po laparoskopowym usunięciu jajowodu). Z tych 12 komóreczek 10 było bardzo ładnych. Wybrano 6 (jak to w rządowym programie) i w poniedziałek (23.06) było ICSI w środę już dzwonił dr że musimy przyspieszyć transfer, bo mamy tylko 2 zarodki. Na transfer pojechałam z duszą na ramieniu, bo bałam się, że powtórzy się historia z Bydzi, gdzie nie mogli mi transferować, ze względu na to, że jajniki były dwukrotnie powiększone po stymulacji.Bałam się tego, bo ostatni mierzony estradiol przed punkcją wskazał 7700, więc trochę dużo. Ale lekarz zrobił transfer, co więcej okazało się że pojawił się jeszcze 3 zarodek (w ciągu doby rozwinął się do klasy 7B, więc waleczny był), ale zamrożony został 1, więc pewnie ten opóźniony nie dał rady dotrwać do blastocysty.
Wczoraj lekarz powiedział mi przez tel, że robimy 1 cykl przerwy i w sierpniu pewnie zrobimy crio, ale ja już jestem spanikowana że znowu się nie przyjmie.Tak sobie myślę, że chyba musiałabym być cały czas po transferze na relanium albo pod narkozą - całe 10 dni do weryfikacji
to się rozpisałam, tzn. wygadałam...wszystkim życzę miłego dnia