Jak wiecie, moja Lenka urodziła się w 35 tygodniu. Ważyła 1870g, była maleńka na szczęście zdrowa. Odruch ssania miała bardzo mały, a ja miałam wielkie cyce. Mój mąż w pierwszej dobie jej życia na rozkaz położnej pędził kupić laktator ręczny, bo trzeba małej dawać odżywkę dla dzieci o niskiej masię urodzeniowej, a to się podaje tylko z mlekiem mamy. Pamiętam jak udało się ściągnąć 3ml, potem 8ml. Dla niej to było całe mnóstwo. Przystawialam, walczyłam...sciagalam kilka godzin dziennie. Po miesiącu Lenka pierwszy raz złapała cyca. 3,5 miesiąca karmiłam w sposób mieszany bo nie szło inaczej. Ile ja łez wylałam... ale nie dlatego że czułam się gorsza, tylko przez presję otoczenia. Znajome mamusie nie pytały w smsach jak się ma moje dziecko, tylko czy karmie piersią i dlaczego nie pozwolili mi rodzic naturalnie
(zanik tEtna dziecka, 45 minut i Lenka była na swiecie). Gdy Lenka miała 3 miesiące dostała gorączki 40 stopni, lekarka w przychodni nas zbywala, wezwalismy lekarza prywatnie. On nawet nie widział dziecka, a mnie pyta czy karmie piersią. Mówię mu ze w sposób mieszany bo... I nie dał mi skończyć - kazał mi wyciągnąć pierś i zacząć karmić, a dziecko moczyć w letniej wodzie to gorączka minie, a chira jest przeze mnie, bo karmię w sposob mieszany. Na koniec wyciągnął kasę fiskalna i mówi "150 się nalezy". Punkt kulminacyjny nastąpił gdy Lenka miała 3,5 miesiąca, wisiała 2h na cycku. Cały czas coś tam piła, w końcu puściła a ja byłam najszczesliwsza na świecie bo się najadla!!! Gdy po 15 minutach zaczęła przeraźliwie płakać i wytrabila 120ml mleka modyfikowanego to był dla mnie koniec... juz nie miałam siły psychicznie dalej walczyć z karmieniem. Mleka było coraz mniej, bo ja byłam coraz bardziej zestresowana. I podjęłam decyzję ze to by było na tyle. Moje dzieci w pierwszym roku życia zachowało raz, w drugim chodziła juz do klubu malucha i byłam raz na opiece na nią, w trzecim roku 2 razy przy czym jeden raz to było zawiane oko, a drugi to ospa. No i w tym roku chora była raz - miesiąc temu razem ze mną, bo nas klima załatwiła. Co znaczy ze wcale dużo nie choruje, nie jest gorsza niż inne dzieci, co wiele matek karmiących piersią stara się tym karmiącym mm udowodnić. Znam przypadek dziewczyny, która chciała za wszelką cenę, aby tylko butelki nie dać. Trafiła z dzieckiem na oddział, bo nie przybieral w ogóle na wadze i okazało sie, że bylo zwyczajnie niedożywiene...
Wiem, wątek zakupowy, rozpisałem się... ale jestem strasznie uczulona na karmienie piersią na siłę właśnie w związku ze swoją historią. Jeśli się uda, kurcze - sukces. Jeśli się nie uda, przecież nic się nie stanie :-) komentarze typu " ja karmie juz pół roku i kocham to robić!!!" są serio bez sensu puszczane do matek, które pewnie też by to kochały, gdyby mogły to robić... ja się nauczyłam zlewac te komentarze... ja mówiłam, że kocham mój laktator;-) teraz zobaczymy jak będzie - przede wszystkim nich się zdrowy i w terminie urodzi ;-) a potem... zobaczymy co czas przyniesie;-)