reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wyprawka dla naszych maluszków

Ja majtki takie siateczki miałam co prać można, gdzieś jeszcze leżą to pewnie nowych kupować nie będę bo w sumie króciutko używałam a je można na gotowanie puścić. Chyba właśnie dokładnie takie same jak te Hartmanowskie.

Mata nam się mniej więcej od 6 tygodnia do 5miesięcy przydała i bardzo ją sobie chwaliłam. Potem mały zaczął wypełzać z niej albo próbował się "wspiąć" po pałąkach i przestało być bezpiecznie.

Ja mialam takie siateczkowe "no name", jak najbardziej jednorazowe. Tanie. PO uzyciu do kosza. I ta wlasnie jednorazowosc najbardziej sobie chwale. Zreszta uzywalam ich tylko w szpitalu (6 dni), pozniej juz nie bylo potrzeby. W domu nosilam swoje, zwykle bawelniane gatki.
 
reklama
Ja mialam takie siateczkowe "no name", jak najbardziej jednorazowe. Tanie. PO uzyciu do kosza. I ta wlasnie jednorazowosc najbardziej sobie chwale. Zreszta uzywalam ich tylko w szpitalu (6 dni), pozniej juz nie bylo potrzeby. W domu nosilam swoje, zwykle bawelniane gatki.

Ja trochę dłużej nosiłam, póki tak mocniej się lało, bo trochę nie wiedziałam jak do moich majteczek wpakować ten podkład ;-). Jak przeszłam na zwykłe podpaski to i majtki zmieniłam na moje :cool2::blink:.
A w szpitalu to położne gadały, żeby bez niczego chodzić jak najwięcej :sorry2:.
Tyle, że ja miałam na sali nastolatkę, co ją w czasie 2 dób odwiedziła chyba cała rodzina i cała szkoła. Bez przerwy w sali było conajmniej 10 osób do niej :baffled:.
A i co ktoś przyszedł to przebierał tę jej małą w ciuchy co przyniósł :baffled:. To był jakiś koszmar. A ta mała potem wyła całą noc - dobrze, że tylko jedną mi przyszło z nią nocować. Pierwszą nockę całą przespaliśmy z Krystiankiem. A tę panienkę nam rano przywieźli.
Ja zabroniłam wycieczek do szpitala, tylko najbliższa rodzina. Bo to jednak krępujące, człowiek chce nakarmić bąbla a tu 20 nastolatków w sali siedzi :baffled:. Mało to intymne.
Przynajmniej na początku jak się dopiero uczy karmić.
 
Przekopsane z tymi odwiedzinami:baffled: ja miałam małą sale (wąską) dzieci były w takich wózeczkach i dwa te wózki nie mieściły między przejściem łóżka:no: w mojej sąsiadki jak rodzina przyjechała o 14 tak wychodzili przed wieczornym obchodem:no: te podkłady trzeba co jakiś czas wymieniać bo cieknie jak z kranu, zejść z łóżka by tyłkiem nie poświecić też sztuka;-) ja uważam że kobieta po porodzie powinna odpoczywać i jak najmniej odwiedzin i jak najkrótsze:tak: w końcu każdy kto przychodzi przynosi z zewnątrz jakieś zarazki:baffled: a już jak widzę że ktoś przychodzi i nosi dziecko(rece nie umyte) , pstrykają dziecku fleszem po oczach masakra:wściekła/y:
u mnie przez tydzień co dziennie był mąż ale tak od 15- 30 minut, mama z tatą (3 razy) i teściowa (raz):tak: uważam że na odwiedziny będzie czas w domu:tak:
 
Ja trochę dłużej nosiłam, póki tak mocniej się lało, bo trochę nie wiedziałam jak do moich majteczek wpakować ten podkład ;-). Jak przeszłam na zwykłe podpaski to i majtki zmieniłam na moje :cool2::blink:.
A w szpitalu to położne gadały, żeby bez niczego chodzić jak najwięcej :sorry2:.
Tyle, że ja miałam na sali nastolatkę, co ją w czasie 2 dób odwiedziła chyba cała rodzina i cała szkoła. Bez przerwy w sali było conajmniej 10 osób do niej :baffled:.
A i co ktoś przyszedł to przebierał tę jej małą w ciuchy co przyniósł :baffled:. To był jakiś koszmar. A ta mała potem wyła całą noc - dobrze, że tylko jedną mi przyszło z nią nocować. Pierwszą nockę całą przespaliśmy z Krystiankiem. A tę panienkę nam rano przywieźli.
Ja zabroniłam wycieczek do szpitala, tylko najbliższa rodzina. Bo to jednak krępujące, człowiek chce nakarmić bąbla a tu 20 nastolatków w sali siedzi :baffled:. Mało to intymne.
Przynajmniej na początku jak się dopiero uczy karmić.

no średnio przyjemne. Ja rozmawiałam z położną na ten temat i u nas jest tak, że jak leżysz na sali z innymi kobietami to odwiedziny odbywają się w takim pokoju odwiedzin, bardzo kameralnym z sofkami tv itp. a jak masz swoją salę to mogą siedzieć całą noc nawet-najbliższa osoba.
Ja jestem na tyle bezczelna, że poprosiłabym ich o skrócenie wizyt chociaż. Bo to tak... jakoś mało intymnie. Kobieta po porodzie, dziecko przy piersi. Szkoda gadać.:no:
 
a z resztą na odwiedziny będzie czas w domu... nie mówię o rodzicach, którzy chcą wnuka/wnuczkę zobaczyć... ale cała reszta niech weźmie na wstrzymanie. a z resztą u mnie bedzie zakaz odwiedzin ciotek wujków i tych wszystkich. po 2 tygodniach zapraszam do domu na kawe. tak mam ustalone i już.:-p
 
FAktycznie masakra z odwiedzinami. JA lezalam w sali 4 osobowej. Do kazdej przychodzily 1, gora 2 osoby naraz. Tylko jedna odwiedzilo wiecej osob i w dodatku siedzieli nawet po godzinach odwiedzin. To juz bylo bardzo uciazliwe. Szczegolnie, ze mala byla naswietlana, ja musialam ja odstawic i pokarm odciagac. Nie usmiechalo mi sie zostawiac dziecka samego i gnac do kibla by w tych "uroczych" warunkach odciagac pokarm (z bolacym tylkiem na dodatek). Ktoregos dnia czekalam i czekalam az pojda by odciagnac, piersi juz byly jak balony i bardzo bolaly. Stwierdzilam, ze mam ich gdzies i jak nie maja za grosz kultury to ja tez nie bede sie przejmowac. Wyjelam laktator i odciagalam "na ich oczach". Nie wiem czy to poskutkowalo, ale poszli.
A niby w tym szpitalu naraz moga odwiedzac tylko 2 osoby, tyle, ze polozne raczej tego nie pilnuja.
 
FAktycznie masakra z odwiedzinami. JA lezalam w sali 4 osobowej. Do kazdej przychodzily 1, gora 2 osoby naraz. Tylko jedna odwiedzilo wiecej osob i w dodatku siedzieli nawet po godzinach odwiedzin. To juz bylo bardzo uciazliwe. Szczegolnie, ze mala byla naswietlana, ja musialam ja odstawic i pokarm odciagac. Nie usmiechalo mi sie zostawiac dziecka samego i gnac do kibla by w tych "uroczych" warunkach odciagac pokarm (z bolacym tylkiem na dodatek). Ktoregos dnia czekalam i czekalam az pojda by odciagnac, piersi juz byly jak balony i bardzo bolaly. Stwierdzilam, ze mam ich gdzies i jak nie maja za grosz kultury to ja tez nie bede sie przejmowac. Wyjelam laktator i odciagalam "na ich oczach". Nie wiem czy to poskutkowalo, ale poszli.
A niby w tym szpitalu naraz moga odwiedzac tylko 2 osoby, tyle, ze polozne raczej tego nie pilnuja.


ja bym chciała urodzić w prywatnej klinice przez cc, zbieram kasę.. Trochę tez ze względu na odwiedziny. Mój M zostawił mnie w 6 tygodniu ciąży i byłoby mi przykro leżeć na sali wśrod kobiet odwiedzanych przez szczęśliwych tatusiow...
Poród rodzinny tez odpada. Szkoła rodzenia też nie za bardzo bez partnera, wiem ze niby mozna z mamą, koleżanką itd.. ale nie chce... eh ponarzekałam sobie:-)
 
Tam gdzie rodziłam tez był pokój odwiedzin. Oddział był septyczny.
Pochwalam. Zadnych obcych na salach.
 
No, ja na szczęście pielgrzymek do szpitala się nie spodziewam:-). M wiadomo, bo tata:-), może teściowa jak ją z Polski do nas puszczą. Potem też będzie spokój. Kto nas zechce to odwiedzi, jak w Polsce będziemy w czasie:-):-D świąt
 
reklama
Taki pokój odwiedzin to niegłupia sprawa. Z jednej strony towarzystwo innych mam na sali nie jest takie złe, można zostawić dziecko śpiące i pójść do kibelka bez strachu, że nikogo nie ma ;-). Do tego jest do kogo buzię otworzyć ale tumany gości to jest masakra.
Ja tak miałam, że mały miał słaby instynkt ssania na początku i prawie cały czas spał i mi go położna co 2-3 godziny wybudzać pomagała i przystawić do piersi, a że szło opornie to na początku tylko siedząca pozycja jakoś przechodziła i czasami to i godzinę z odsłoniętym cyckiem siedziałam i przyznam, że olałam gości, dziecko musiałam nakarmić.
Tylko pamiętam do dziś takiego bezczelnego wujka tej dziewczyny całe karmienie mi się na cycki przepatrzył i to wogóle się nie krępował. Do niej przyszedł a odwrócił się dupą do nich i się na mnie gapił. Normalnie jakiś zboczeniec.
 
Do góry