Rano wstalam, po meczacej nocy snow o ciazach, moich i nie moich, testach, pozytywnych i negatywnych, radosci M.po oznajmieniu, ze sie udallo.
Ale to ttllko sen. Wstalam, zadnego okresu nie bylo, zrobilam test - oczywiscie negatywny, usiadlam na podlodze w lazience i zaczelam glosno ryczec. W miedzyczasie krew poplynela, zeby mnie dobic. Nie wiem ile tam przelezalam na tej podlodze, wylewajac caly swoj zal i przejmujacy smutek. Nie chce mi sie nawet obiadu robic. A jeeszcze torta musze piec.
Zyc mi sie nie chce nawet. Nic mi nie wychodzi. Jeszcze niedawno bylam pelna optymizmu, teraz nie wierze juz w nic. Nie mam ochoty tak kolejnego miesiaca przezywac.
Do tego Was wkurzam objaawami bez objawow, ktorre i tak chuuuja znacza. Bo zawsze przychodzi.pierdoloony okres.
Robie z siebie po prostu jakiegos debila.
Gdybym potrafila tak po prostu odpuscic. Zapomniec. Zmienic zdanie. Nie chce sie starac. Ale nie potrafie zagluszyc pragnienia dziecka. Tak bardzo chcialabym dac poczetemu zyciu przeze mnie i M.milosc, opieke, szczescie. A nie moge, bo mi nie wychodzi.
Mam serdecznie dosc obserwacji, seksu rozplodpwego, wyszukiwwania objawoow i czekania jak na sciecie - na wyrok przyjdzie okres czy nie przyjdzie.
Cos musze zzrobic. Dla siebie. Jeszcze nie wiem co, ale musze. Bo zwariuje. O ile juz tego nie zrobilam...
Przepraszam za smecenie w taki przyjemny dla Was czas, bawcie sie dobrze kochane ;*
Wiki i Dorcia, za Was trzymam ogromnie kciuki, zeby Wam lepiej sie potoczyl ten los majowkowo-testujacy;*
Napisane na ALE-L21 w aplikacji
Forum BabyBoom