reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wrześniowe mamy 2018

reklama
Jeszcze nie jest tak żebyś musiała brać. Ja tez mam czasami takie koło 140/90 ale wtedy mierze regularnie pare dni z rzędu i zazwczaj się reguluje na niższe
Dokładnie tak. Jest na początku nadciśnienia. Najwyższe miałam raz - 150. Innym razem było 140. Generalnie jest przy 130, więc nie jest jakoś bardzo źle, ale wiem, że z biegiem czasu może wzrosnąć. Nie solę już niczego (chyba, że jemy ogólny obiad, to on jest przyprawiony, ale nie dosalam). Piję sporo wody i staram się uniknąć stresów, co u mnie jest jednoznaczne z bałaganem w mieszkaniu. Teraz mam taki porządek, że czuję się spokojna. Nie wiem jak wy, ale ja jak widzę kurz na meblach i niepoukładane rzeczy, to podnosi mi się ciśnienie. Wiem, to dziwne. Ogólnie nie robię z tego większego problemu, zwłaszcza, że mamy małe dziecko w domu, ale w tym tygodniu zarządziłam GENERALNE sprzątanie i już mi jest lepiej. Ciekawe na jak długo. U was też się tak bardzo kurzy? U nas jest praktycznie cały czas wszystko pootwierane (okna, balkony) i mam wrażenie, że to z ulicy leci. Bo po jednym dniu już jest kurz.
 
Ty wiesz że ja wczoraj przed zaśnięciem podobnie...
Z jednej strony spełnia się moje marzenie o niezależności. Odcięciu od toksycznych rodziców. Mieszkanie na swoim blisko szkoły, sklepów, bazaru, przychodni, kina z dobrą komunikacją i trzema placami wzabaw tym jednym obok klatki schodowej. Pełno zieleni. Otwarte siłownie... A z drugiej lęk... jak to będzie... to chyba normalne że człowiek się lęka zmian..

Pokazuj chatę i gratulacje!!

Kobiety przede mną wizja przeniesienia się całkiem do innego województwa. Za mężem. Kiedyś bałam się przeprowadzki do innej miejscowościi to wręcz panicznie. Trzy lata nie chciałam iść na swoje. a teraz jakoś nie myśle o tym , nie boje się wręcz poszłabym już dziś. I kij ze dom własny. Wygodny. Jak ciagle osobno. Dzieci bez ojca ... ja sama.
 
Ścięłam się z Bartkiem.
On się taki bezczelny przeklinający smród zrobił że normalnie jakby był dorosły to by dostał w pysk! Ma teraz karę i już teksty że on się zabije że jestem beznadziejną matką i w ogóle po co on się urodził że zawsze ma najgorzej... Jak mu ten psychiatra nie pomoże to mnie kiedyś do psychiatryka zamkną...

Moja już chyba hormony biorą. Tez czasem ma fochy. Nie radzi sobie z najmniejszym stresem , jak jej coś nie wychodzi to od razu płacz ... ostatnio dwa dni chodziła taka struta i mówiła ze jest beznadziejna. No cholera ile ja się jej otlumaczylam ze jest inaczej. A najbardziej mnie wkurzają jej kolezaneczki i koledzy. Taka jakaś presja ze musi być taka jak oni. Nie będzie bo ja mam inny system wychowania. Co chwile przychodzi i marudzi ze jej koleżanki to albo tamto. Robią hybrydy , włóczą się po wsi cały dzień same , wysyłają snapy w samych stanikach. Kurde maja po 10 lat. I ona chce być jak one a dla mnie to nie do przyjęcia wiec tez się spinamy ostatnio ... gorzej dogadujemy.
 
Na pewno słyszał awantury albo na osiedlu albo teściów... u niego to jest podobno na tle ASPERGERA tak podejrzewa psychiatra... On nie ma świadomości uczuć innych... bo swouch nie rozumie czy jakoś tak... Bo generalnie fajny z niego dzieciak. Najgorsze że ja widzę siebie jak patrzę na niego. Wiem jak mu źle samu ze sobą w stresie i gniewie i że nie umie tego rozładować ja też nie umiem mu pomóc...

Ja tez bardzo podobnie. Nie potrafię sobie radzic ze stresem i młoda tez. Byle co i ona jest rozbrojona. Zero logicznego myślenia płacz i lament. Ja staram się ogarnac sytuacje najpierw potem sobie pozwalam na ewentualne łzy czy drżenie dłoni. A ona byle co i odcięcie od mózgu. Ostatnio na rowerze mój zażartował to ze się zgubili to nie mógł jej uspokoić potem.
 
Na pewno słyszał awantury albo na osiedlu albo teściów... u niego to jest podobno na tle ASPERGERA tak podejrzewa psychiatra... On nie ma świadomości uczuć innych... bo swouch nie rozumie czy jakoś tak... Bo generalnie fajny z niego dzieciak. Najgorsze że ja widzę siebie jak patrzę na niego. Wiem jak mu źle samu ze sobą w stresie i gniewie i że nie umie tego rozładować ja też nie umiem mu pomóc...
Strasznie mi go żal :( Ludzie zdrowi (no przynajmniej pozornie ;) ) mają problemy z panowaniem nad emocjami, a młody ma to jeszcze utrudnione. Nie dziwię się, że masz chwile kiedy wydaje Ci się, że już nie dajesz rady. Pewnie chlopakom za bardzo nie pokazujesz słabości, ale to co dzieje się w głowie to inna sprawa :(
U was też się tak bardzo kurzy? U nas jest praktycznie cały czas wszystko pootwierane (okna, balkony) i mam wrażenie, że to z ulicy leci. Bo po jednym dniu już jest kurz.
Tak, u mnie jest to samo :( I jeszcze jakieś rośliny pylą prze co okna można by myć co tydzień...

Kobiety przede mną wizja przeniesienia się całkiem do innego województwa. Za mężem. Kiedyś bałam się przeprowadzki do innej miejscowościi to wręcz panicznie. Trzy lata nie chciałam iść na swoje. a teraz jakoś nie myśle o tym , nie boje się wręcz poszłabym już dziś. I kij ze dom własny. Wygodny. Jak ciagle osobno. Dzieci bez ojca ... ja sama.
Nie znosiłam tej rozłąki kiedy S. wyjeżdżał za granicę i poważnie rozważaliśmy wspólną przeprowadzkę do Belgii albo Luksemburga... Gdyby nie ciąża to pewnie już byśmy tam mieszkali. Życie osobno jest nienormalne i dużo psuje :(
 
Dokładnie tak. Jest na początku nadciśnienia. Najwyższe miałam raz - 150. Innym razem było 140. Generalnie jest przy 130, więc nie jest jakoś bardzo źle, ale wiem, że z biegiem czasu może wzrosnąć. Nie solę już niczego (chyba, że jemy ogólny obiad, to on jest przyprawiony, ale nie dosalam). Piję sporo wody i staram się uniknąć stresów, co u mnie jest jednoznaczne z bałaganem w mieszkaniu. Teraz mam taki porządek, że czuję się spokojna. Nie wiem jak wy, ale ja jak widzę kurz na meblach i niepoukładane rzeczy, to podnosi mi się ciśnienie. Wiem, to dziwne. Ogólnie nie robię z tego większego problemu, zwłaszcza, że mamy małe dziecko w domu, ale w tym tygodniu zarządziłam GENERALNE sprzątanie i już mi jest lepiej. Ciekawe na jak długo. U was też się tak bardzo kurzy? U nas jest praktycznie cały czas wszystko pootwierane (okna, balkony) i mam wrażenie, że to z ulicy leci. Bo po jednym dniu już jest kurz.

Heh no mam identycznie. Dobrze ze wakacje i moje dwie panny ścierają te kurze na zmianę. I tak leci z zewnątrz. Poza tym jak jest suche powietrze czy dużo urządzeń RTV to tez będzie się kurzyć bardziej.
 
Moja już chyba hormony biorą. Tez czasem ma fochy. Nie radzi sobie z najmniejszym stresem , jak jej coś nie wychodzi to od razu płacz ... ostatnio dwa dni chodziła taka struta i mówiła ze jest beznadziejna. No cholera ile ja się jej otlumaczylam ze jest inaczej. A najbardziej mnie wkurzają jej kolezaneczki i koledzy. Taka jakaś presja ze musi być taka jak oni. Nie będzie bo ja mam inny system wychowania. Co chwile przychodzi i marudzi ze jej koleżanki to albo tamto. Robią hybrydy , włóczą się po wsi cały dzień same , wysyłają snapy w samych stanikach. Kurde maja po 10 lat. I ona chce być jak one a dla mnie to nie do przyjęcia wiec tez się spinamy ostatnio ... gorzej dogadujemy.
Aż boję się co mnie czeka, kiedy Blanka podrośnie.... To co będziemy jej wpajać w domu to jedno, a szkoła i koleżanki będą jak przeciwny front.
 
reklama
Strasznie mi go żal :( Ludzie zdrowi (no przynajmniej pozornie ;) ) mają problemy z panowaniem nad emocjami, a młody ma to jeszcze utrudnione. Nie dziwię się, że masz chwile kiedy wydaje Ci się, że już nie dajesz rady. Pewnie chlopakom za bardzo nie pokazujesz słabości, ale to co dzieje się w głowie to inna sprawa :(

Tak, u mnie jest to samo :( I jeszcze jakieś rośliny pylą prze co okna można by myć co tydzień...


Nie znosiłam tej rozłąki kiedy S. wyjeżdżał za granicę i poważnie rozważaliśmy wspólną przeprowadzkę do Belgii albo Luksemburga... Gdyby nie ciąża to pewnie już byśmy tam mieszkali. Życie osobno jest nienormalne i dużo psuje :(

No nam doprowadziło do mega kryzysu. On potrzebował kogoś na codzień i ja tez. Wyszło jak wyszło. Teraz mi coraz częściej mówi ze chce być na codzień ze mną z dziećmi z młodym jak urodzę. Ze mu ciężko , nie chce mu się jeździć do pracy a przecież nie zostanie bezrobotnym. U nas nie ma takich perspektyw , zarobi max pół z tego i nie bardzo starczy na utrzymanie a już napewno nie na takim poziomie na jakim chce nas utrzymywać. Wiec stawiam na jedna kartę i w sumie tu mnie nic nie trzyma. Rodzina nie pomaga prawie wcale , szkoła młodych jest bo jest wiejska byle jaka. A my się męczymy osobno. W weekend ciężko się dogadać za dużo spraw naraz do nadrobienia w domu. I tak od jesieni przeciągam ta decyzje ale ostatnio oboje mamy coraz bardziej dość.
 
Do góry