Ale mam nadrabiania!
Męczący dzień za mną - skwar nie z tej ziemi, goście, w tym 8-latka i pies, co sprawiło, że poziom decybeli gwałtownie wzrósł, a moja córka, rozochocona, zatracila wszelkie granice, a tym samym zaczęła przekraczac moje (co nie zdarza się często). Była głucha na moje słowa, więc było ciężko. Ostatecznie wzięłam delikwentke przez ramię na plecy i zabarykadowalam się z nią w jej pokoju na 10 min, żeby się wyciszyła, bo nie było szans na świadomy kontakt z nią. Przemko ostatecznie oczywiście się nie powstrzymał i coś tam z Bastkiem chlapnac musieli, ale odpuściłam, bo czułam się w miarę dobrze (w sensie nie przewiduje porodu do jutra). Efekt taki, że wypili na pół miliona jakąś połówkę pollitrowki, a mój stary już dziabniety, bo ostatnio wódkę w lutym pił [emoji14] więc jak wyszli hymny pochwalne mi tym swoim pijackim głosikiem wyśpiewał, że mu nie trulam za to picie i pięknie obiecywał, że nastepnym razem alkohol tknie na pępkowym syna swojego upragnionego. Nawet obietnice, że żebym się nie męczyła to od poniedziałku mnie "pukać" będzie tak długo aż młody wyskoczy (bo fakt, już dzisiaj wyglądałam jak po trzęsieniu ziemi, az goście mnie głośno żałowali) [emoji14]
Teraz sytuacja wygląda tak (zdjęcie sprzed 30 min i sprzed 5 min [emoji14] ). Ładnie połamany się obudzi
Zobacz załącznik 885044Zobacz załącznik 885045