Po pierwsze, zeby jeść bezpośrednio z piersi dziecko musi uruchomić az 40 mięśni twarzy. Chodzi o to, że nie ciągnie jak przez słomkę, ale za pomocą języka i policzków, tak jakby wyciska sobie porcje mleka bezpośrednio do gardła. Taka piers wchodzi do buzi głęboko, aż do podniebienia miękkiego i dopasowuje się do buzi dziecka - żadna nakładka, butelką czy smoczek nigdy nie będzie tak elastyczna, a przez to, będzie miała mniejszy lub wiekszy wpływ na rozwój aparatu mowy dziecka. Przy tym taka nakładka wchodzi do buzi płytko, dziecko do ssania musi zaangażować już tylko 4 miesnie, a mleko nie omija zębiny, kiedy już mowa o dzieciach z zębami i odkłada się na zebach.
Pobudzana w ten sposób (przez nakładkę) pierś, produkuje po pewnym czasie mniej pokarmu, co może prowadzić do rzeczywistego niedoboru pokarmu, jeśli w porę nie przestaniemy ich używać - dziecko przestaje przybierac na wadze, wykazuje oznaki odwodnienia, trzeba dokarmiać.
Kolejna sprawa to brak kontaktu piersi ze śliną dziecka. Podczas karmienia nie tylko zachodzi proces wypływu pokarmu, ale pierś "zasysa" jakby trochę ślinę. Dzięki temu organizm mamy dostaje informacje o aktualnym stanie zdrowia dziecka i np. Jak maluch jest przeziębiony, wytwarza więcej przeciwciał pomagających mu się z tym przeziębieniem uporać