KINDERBUENOO88
Fanka BB :)
Hejo!
Ale mialam dzień!
W sumie nadal mam, bo siedzę na IP i czekam na wypis.
Prawie się posr.... ze strachu. Idę siku, wycieram się, a tu na papierze galareta z krwią, tak w ilości łyżki stołowej. Wychodze i do mojego, że jedziemy do szpitala. Panika jak cholera, już miałam na prawdę czarne myśli, tylko czekałam na każdy ruch Miłosza. Na IP ktg, a tam tętno Miłka 170-190, więc ja znowu przerażona, ale on tak chyba przez moje nerwy, bo po 20 minutach się uspokoił. W międzyczasie położna zajrzała w podwozie i mówi że w pizdziet brunatnej wydzieliny. Po ktg lekarz. Zrobiła usg, zmierzyła szyjke, zbadała i... Już brak krwi i brunatnego sluzu. Szyjka od ostatniej wizyty się wydłużyła i jest w miarę bezpiecznie. Najprawdopodobniej odszedł kawałek czopu, ale generalnie jest ok i wracam do domu. Ale nerwów się najadłam jak cholera. Jak to moja koleżanka stwierdziła, skoro jestem petarda, to fajerwerków w ciąży zabraknąć nie może. Dajcie mi sierpień!
Jejku dobrze, że w sumie wszystko zakończone pozytywnie, ja to bym umarła ze strachu pewnie