Hej
Mialyscie rację, dom mnie pochłonął
a dodatkowo złapała nas jakaś bakteria żołądkowa i w niedziele po południu umieralam
Powoli, a może i nie tak powoli wracam do siebie. W weekend byłam placzliwa, bo mała co chwilę chciała na ręce. W ogóle często się wzruszalam, bo przecież mogłam do porodu nie widzieć jak ona się rozwija. Cieszę się, że pomimo tego, że nie jest łatwo, to jestem w domu i robię to co mogę i jestem w stanie zrobić,a nie leżę w szpitalu.
Fajne macie brzuszki
mi też wywaliło
i do tego Basia strasznie tam rozrabia.
Też mam strach przed zamknięciem na balkonie, wczoraj prawie mi się to udało, bo nie chciałam, aby pyłki z topoli zasmiecily mieszkanie.
Wyprawka u nas dopiero będzie początek. Muszę tylko zrobić taką listę i zastanowić się co jest najważniejsze. Z kasą krucho, ale za pobyt w szpitalu dostaniemy takie prawie 500+ i jeszcze może mąż dostanie zapomoge z uczelni. Martwimy się o kasę, ale na głupoty nie wydajemy, zawsze rodziców można poprosić.
Myślałam, że w ciąży będzie możliwa jakaś rehabilitacja na tą rękę po wczepieniu, ale niestety lekarz kardiolog uświadomił mi że nie. Z tych rzeczy smutnych to jeszcze szpital w Koszalinie zrobił błąd w dacie kiedy miałam te ataki i nie podali nigdzie jaka dawkę leku dostałam. Poza tym, że nie dostałam wszystkich wyników, a jedynie ostatniego Holtera z 20 maja, a gdzie się podziało badanie USG dziecka czy też Holter z 18-19 maja? Mialyscie kiedyś taką sytuację w szpitalu i szlyscie doprosic się o dokumentację? Mój mąż mówi, że powinnam iść z tym do prawnika, bo w ogóle zorientowałam się, że prawdopodobnie w szpitalu w Koszalinie dawali mi Metocard o przedłużonym uwalnianiu, czyli tabletkę na 24 godziny dostawałam 2 razy dziennie. Poznałam po kształcie, bo w Szczecinie były inne te rano i wieczorem (były okrągłe, a w Koszalinie dostawałam owalne) i tylko przez to, że mi dali receptę właśnie na te tabletki, aby brać tylko raz dziennie. Nie wiem co z tym zrobić. Walczyć o całe swoje czy tylko grzecznie poprosić o dokumentację?