Hej Laseczki
Myślałam, bże dostanę w nocy kociokwiku, wyjdę z siebie i stane obok , i nie wiadomo co jeszcze. Takiej zgagi jaką miałam w nocy to nie widzieli najstarsi indianie! Jak na złość ostatnie Rennie mi zostało i ani kropli mleka w lodówce bo teściowa zużyła na naleśniki. Myślałam, że będę płakać... Chciałam się ubierać i lecieć na Orlen po mleko i jakieś manti ale wypatrzyłam w lodówce maślankę owocową... Pomyślałam - raz kozie śmierć, albo pomoże albo dobije jeszcze bardziej... Na szczęście pomogła ale niestety nie tak szybko jak mleko. Spałam prawie na siedząco z kartonem maślanki i popijałam sobie co chwilę jak tylko zgaga chciała wracać. Już nie mówiąc o tym, że oczywiście co 1,5 godziny latałam na siuśki... W ogóle mam tak, że robię siku, wysikam się i siedzę jeszcze chwilę i za moment znowu sikam ale już tego nie czuję tylko słyszę. Tak jakby się pęcherz do końca nie opróżniał? Jakbym wstała od razu po sikaniu to by mi leciało po nogach. Już mam dość z tym sikaniem..,
Pauluuss moja Kluska siedzi głową w dół ale też się giba z prawej na lewo. Czasami dupka wypięta po lewej stronie, czasami się ułoży po prawej. I też zazwyczaj czuję czkawke po lewej na dole ale jak się własnie obroci na tą prawą to cały bok prawy skacze także chyba zalezy jak się Maleństwo położy. A kiedy masz jakieś usg żeby podejrzeć Maluszka? Zazdraszczam Ci tego braku bolu i innych dziwnych dolegliwości
Wiola - podziw za ćwiczenia. Chyba bym tam padła i się nie podniosła juz po paru minutach ćwiczeń, ale jak masz organizm przyzwyczajony do wygibasów to na pewno odczuwasz to o wiele lepiej.
U mnie z OM termin wychodzi na 27 września i mniej więcej w okolicach tego wychodziło tez z USG a ostatnio z pomiarów Kluski wyszło, że na 10 września. Nie bardzo zwracam uwagę na termin z usg bo wystarczy, że dzidziol ma długie nogi a już komputer skraca termin.
Byliśmy wczoraj w Opolu... Pojechaliśmy z zamiarem kupna szafy i może stołu i stolika w Agacie a przy okazji w LeroyMerlin farby może kupić itd. No i pojechali... Szafy nie było, jedziemy dzisiaj do Agaty w Gliwicach, w Leroy myślałam, że się pobijemy przy farbach, zakończyło się rzuceniem katalogów, epitetami typu, pocałuj mnie gdzieś i moim płaczem w aucie. Noż tak mnie wku***** że chciałam zostać samotną matką
Cały dzień lataliśmy po tym zasranym Opolu, nos w katalogach z farbami. Oboje nienawidzimy takich rzeczy wybierać. Żadne z Nas nie ma wizji ani pomysłu i oczywiście to na mojej głowie. Powiedział w końcu, że co ja wybiorę to będzie - on się w kolory nie wtrąca... Zaproponowałam kolory do sypialni, ok, do kuchni do ciężkim zapaleniu mózgu też wymyśliłam, salon jeden kolor ustaliłam, drugi do dogadania, wszytsko ok... Idziemy już po te farby i się zaczeło... Ale wiesz... W sypialni to jednak ten jeden za bardzo oczojebny a w kuchni do nie podoba mi się te malinowe akcenty no i się miarka przebrała... Proszę cały dzień pomóż mi z kolorami, to on o wszytskim tylko nie kolory. Powiedział tylko że brązowy mu się podoba ale już gdzie, z czym go połaczyc, w jakim pomieszczeniu to nie umiał powiedzieć. Co ja się go pytam czy już coś wybrał to ten mi wyjeżdza, że on by może sobie kubełem w kfc zamówił. Na kolejną moją prośbę - musimy jeszcze kupić baterię do umywalki i taka z Nim rozmowa a na koniec jak już nogi mi wchodziły do dupy, mózg parował od tych kolorw zaczał wybrzydzać,że ten nie, tamten nie taki, sraki i owaki więc jak pierd****** tymi katalogami to tyle mnie w sklepie widzieli. Ten wpadł w furie, zaczał wypakowywać te farby i wszytsko z koszyka, drze się coś. Awantura na cały sklep... Wyłam pół drogi do domu, aż się trzęsłam... Stolik nie kupiony, stół też nie, dobrze,że przed farbami kupiliśmy zlew do kuchni bo i tego byśmy nie mieli. Chciałam te farby kupić wczoraj, poki bylismy w Opolu bo była fajna promocja, u Nas trzeba zapłacić za farby dwa razy tyle ale co tam... przecież my sramy pieniedzmi żeby przepłacać 100% albo jeździć co dwa dni do Opola 80km. A później płacz, że jeszcze tyle rzeczy trzeba kupić a tak mało pieniedzy zostało. W dupie mam te farby. Będzie mieszkanie na biało i w nosie to mam.
Idę coś posprzatac bo znowu mi adrenalina skoczyła na samo wspomnienie tego dnia