Witajcie kochane, No widzisz Moniu, jednak cię dzisiaj przeczytałam.
Przed godzinką wróciliśmy ze szpitala. W (*^*$^%*&^)(&*)* i jeszcze &*%&^$&*%^(&*()*& jest ta nasza słuzba zdrowią, podkreślam słowo ZDROWIA.
Pojechaliśmy do szpital przed siódmą, za radą lekarza. W szpitalu byliśmy z racji korków około ósmej. Poszliśmy na izbę przyjęć, pani nas grzecznie obsłużyła i kazała czekać na lekarza przyjmującego dzieci na oddział. Pełana optymizmu głównie zasianego przez was usiadłam na krześle i zabawiałam Krzysia. Była około 8:20. Lekarz przyszedło około 10:00 (&^&%$*^(*&)(*_)(+_)(^&%#$^% jeden !
W międzyczasie zwaliło się na izbę mnóstwo dzieci z chorymi rodzicami, cherlający, wyperfumowani tak, że czułam w gardle wczorajszą kolację. Krzyś oczywiście po dwóch godzinach grzecznego oczekiwania postanowił nie być już grzecznym i dał pielęgniarom popalić, mój synuś kochany, moja krew ;D
W końcu nas zaprowadzono na oddział a tam na dzień dobry pielęgniarka pyta się mnie czy Krzyś chorował na wiatrówkę. Qrwa, pomyślałam sobie, pięknie się zaczyna. Oczywiście na oddziale, nie wiadomo skąd, pojawiła się wiatrówka, a zwykle zdaniem pani, nie ma tutaj żadnych chorób zakaźnych...
Zostawiła nas z decyzją czy chcemy zostać, czy przełożyć zabieg i tu pojawiły mi się migawki z przeszłości : czekanie na cholerny termin, 2 godziny na izbie przyjęć. w dupę z nimi, powiedziałam żeby robiły badania. Dano nam łoże żelazne i wkrótce potem zabranoo na USG, RTG, najlepsza jazdeczka był przy pobieraniu krwi, Krzysia kłuto 5 razy i w ogóle nie chciała lecieć krewka. Ledwie wyszła kropelka, już krzepła...
PO wszystkich badaniach powiedziałam babce że wychodzimy do domu i wróćimy jutro na operację... Kilka *(&%*&^(*&)&*() z ich stron i w końcu się zgodzili.
Mamy się jutro stawić o 7:30, od północy Krzyś ma już nic nie pić i nic nie jeść. I pozostaje mi się jeszcze modlić żeby wiatr nie nawiał na niego tej pierd...lonej ospy wietrznej.
Krzyś nie był dzielny. Mój kochany bąble strasznie płakał, jak go te na szczęście bardzo sympatyczne panie molestowały...
O rany jak ja nienawidzę szpitali. Żałuję jak jasna dupa że nie stać nas na ten prywatny zabieg :-[
Buziaki kochane i sorki za błędy, nie chce mi się już czytać tego jeszcze raz.