Witam się i ja po weekendzie
Niestety miałam urwanie głowy i nie udało mi się nic napisać, ale starałam się śledzić co u Was.
Ja przez cały weekend miałam gości, więc i roboty więcej niż zwykle. Ale bardzo mnie cieszą takie wizyty, jak dużo się dzieje i jak nas ktoś odwiedza, więc idąc za ciosem na dzisiaj zaprosiłam znajomych
Jednak powiem Wam, że dość ciężki był ten weekend, głównie przez moich teściów... Niby wpadli w sobotę dosłownie na godzinkę w odwiedziny, ale wystarczyło, żeby popsuć humor. Moi teściowie to ludzie, którym wiecznie nic nie pasuje. I kiedy zaczęliśmy kompletować wyprawkę dla córci to ciągle słyszeliśmy, że łóżeczko złe, materacyk nie taki, wózek za ciężki, a z przewijaka na pewno mi spadnie itd... Wiecznych narzekań nie było końca. Długo też nie mówiliśmy im jakie imię wybraliśmy a zdecydowaliśmy, że damy malutkiej na imię Klara, bo i mi i mojemu mężowi bardzo to imię się podoba. I kiedy poinformowaliśmy ich w końcu o tym jakiś miesiąc temu, to o dziwo nie skomentowali. Byłam trochę w szoku, ale cieszyłam się, że przynajmniej o to nie będziemy toczyć boju. Ale myliłam się... Ostatnio non stop wydzwaniają do mojego męża i ciągle słyszymy: "może byście to przemyśleli?", "czy jesteście pewni?" i takie tam. Ale tak łagodnie było tylko na początku. Kiedy teraz przyjechali w sobotę to ciągle, że co to za imię, że do nazwiska nie pasuje i w ogóle to mamy jej dać na imię Rita!!! No mnie już krew zalewała, ale dzielnie to znosiłam. Ale w pewnym momencie mój teść przegiął. Siedział z moim mężem przy stole, ja się uwijałam, żeby kolację im podać i jeszcze ciasta piekłam na niedzielę na wizytę kolejnych gości i słyszę jak teść mówi do męża (nadmienię, że mój mąż nosi okulary): "No, ciekawe czy Wasza córka też będzie nosić okulary, bo jak nie to to może nie Twoja". Mój mąż zignorował, ja udałam, że nie słyszę, ale teść powtórzył jeszcze głośniej, żeby do mnie dotarło. Niestety zachowałam się najgrzeczniej jak umiałam i ponownie to zignorowałam i ogromnie tego żałuję. Żałuję, że go po prostu nie wyprosiłam z mojego domu.
W każdym razie po całym tym wydarzeniu, obudziłam się w nocy koło 4 i ryczałam jak głupia, bo cały czas przez teściów jestem traktowana jako ta zła. Zupełnie bez powodu. I naprawdę całą ciąże byłam dzielna i nie miałam jakichś wahań nastrojów, ale ta sytuacja już zupełnie wytrąciła mnie z równowagi. Oczywiście moim szlochaniem obudziałam męża, on w stresie co mi się dzieje i nie dał mi żyć dopóki nie powiedziałam o co chodzi. No i tulił mnie do rana, próbował pocieszyć, sam był wściekły na ojca (ale chyba jednak liczył na to, że ja nie słyszałam tego tekstu). No i tak przegadaliśmy już do rana, żebym jakoś się uspokoiła... Ale naprawdę trudne to dla mnie...
Przepraszam, że ja od rana tak o sobie, ale musiałam się komuś wygadać, bo załamuje mnie to totalnie. Od początku nie nadawałam z teściami na tej samej fali, ale starałam się ich szanować i odnosić do nich dobrze, za to oni nie mają żadnych skrupułów :-(