Witajcie dziewczyny
Niestety z rodziną co za dużo to niezdrowo. Mam nadzieję, że wszystkie niesnaski kiedyś odejdą w zapomnienie i pozostanie się tylko cieszyć.
Ja też nie mam do końca idealnej sytuacji. Szczerze mówiąc co wieczór zasypiam z myślą co mamy zrobić z narzeczonym żeby było dobrze. Nie mamy własnego mieszkania, rodzicom też się nie przelewa, więc na pewno nie mamy co liczyć na to, że nam coś kupią. Mieszkaliśmy w Toruniu ze znajomymi, narzeczony pracował, ja studiuję jeszcze. Gdy dowiedzieliśmy się o dziecku, podjęliśmy decyzję, że ja zostanę do końca roku akademickiego w Toruniu, a on wróci do Płocka (na razie mieszka u mamy) i tam znajdzie jakąś pracę na stałe. No i tak właśnie teraz jest. Tylko, że schody zaczynają się jeżeli chodzi o to gdzie mamy mieszkać jak już urodzi się Pola.. Najbardziej ekonomicznie wyszłoby nam mieszkanie w domu z moim ojcem i bratem i taki na razie jest plan. Tyle, że mój brat i ojciec do dbających o czystość w domu nie należą i martwię się, że gdy się tam wprowadzimy, będą ciągłe kłótnie między nami, a ja zostanę ich kurą domową, tak właśnie było z moją mamą, która cały dzień latała ze szczotą, prała, gotowała (teraz są po rozwodzie i mama mieszka ze swoim facetem)... Coraz bardziej ta myśl o mieszkaniu w domu rodzinnym mi się nie podoba
. Próbuję szukać różnych innych możliwości, ale jeszcze na nic odpowiedniego nie wpadłam. Mieszkania w Płocku typu kawalerka lub 2-pokojowe za sam wynajem kosztują ok 1000zł więc miesięcznie opłat byśmy mieli ok 1500zł, gdybyśmy zdecydowali się wynająć. Narzeczony jeszcze nie znalazł pracy, ja będę miała 1700zł z ZUSu, ale to też nie są wieczne pieniądze. Jeżeli jednak zdecydujemy się wynająć to będziemy musieli liczyć każdy grosz i martwić się czy starczy nam pieniędzy. Z drugiej strony jak zamieszkamy z moim ojcem to opłat nie będzie prawie żadnych, ale boję się, że nie wytrzymamy tego psychicznie i nie będzie to dobre dla naszego związku. Jestem skołowana i nie wiem już co mam robić...
No to teraz ja się Wam wyżaliłam..