witajcie
Ja z rana tak się stresu najadłam,że masakra. Poszłam do toalety i miałam sporą plamę krwi na papierze
Bardzo, bardzo się wystraszyłam. Zadzwoniłam do mojego lekarza, a on oczywiście (już po raz drugi) na urlopie i położna powiedziała oschłym tonem,że mam jechać do szpitala. Pojechałam, a tam taki sajgon, że chyba nigdy bym się na to usg nie dostała- baby w kolejce zaczęły psioczyć,że ja się wpycham, a one od rana czekają (dodam,że tylko jedna z nich była w ciąży). Spotkałam w szpitalu koleżankę i powiedziała żebym prywatnie podjechała sobie zrobić. Zadzwoniłam i lekarz przyjął mnie bez problemu. O wszystko wypytał, zrobił usg- pokazał mi wszystko po kolei co tam jest, włączył dźwięk serduszka i aż się popłakałam, bo u poprzedniego lekarza widziałam tylko pulsującą kropkę. Cudowne uczucie i wiadomość,że wszystko jest ok. Maleństwo ma już prawie 1cm
W sumie nie wiadomo skąd krew...mam małą nadżerkę i biorę dowcipnie jakiś lek,więc może mnie to podrażniło. Najważniejsze,że jest ok... Nie poszłam do pracy, bo teraz ze stresu boli mnie głowa i dziś chcę trochę poodpoczywać...
Jakby stresu było mało to dziś jeszcze mojej Babci pękł woreczek żółciowy :-( Właśnie trwa operacja...