reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

wrzesień 2012 ;)

Spędziłam 2 miesiące przed porodem w szpitalu w związku z najpierw podejrzeniem gestozy, a potem w związku ze szwankującymi nerkami... Więc w dniu porodu byłam w szpitalu. Zamartwiałam się, jak będzie wyglądał poród z jednoczesnym atakiem kolki nerkowej. Lekarze zapewniali, że nic takiego miejsca jeszcze nigdy nie miało.
16.10.2009r. godz. 6:51 - brzuch mnie boli... skurcz zatrzymuje mnie w połowie drogi do wc. Mam głęboki wewnętrzne przekonanie, że "się zaczęło".
godz. 8:30 - wizyta lekarska. "Jak się Pani czuje?". Ja: "Coś tak jakbym rodzić zaczynała."
godz. 9:45 - badanie "No, szyjka do krzyża skierowana... yyy... eeee, w zasadzie zupełnie zgładzona.". Znajoma położna Kasia: "Pochodź sobie troszkę po korytarzu. Może się rozkręci?"
godz. 9:50 do 12ej - spaceruję... zrobiłam sobie z korytarza szpitalnego deptak. Boli coraz bardziej. Wnerwia mnie widownia!
realmad2.gif
Wnerwia mnie, że są przyjęcia i że personel medyczny co i rusz mnie trąca, każe się przesunąć, odsunąć, przejść dalej...
realmad2.gif
Około 11ej alarmowo dzwonię do Lubego i żądam natychmiastowego przyjazdu, bo rodzę. Luby zjawia się w przeciągu 15stu minut. Nie bardzo wie, co ze sobą zrobić. Ja: "Idź, poszukaj Kaśki. Chcę na porodówkę. Niech mnie stąd zabierze!"
godz. 12:20 - zostaję przyjęta na porodówkę i zaprowadzona na salę porodów rodzinnych. Położna podłącza ktg, z żalem stwierdzam, że to nie Kasia... skurcze co 4 minuty, w co ta Obca Położna nie bardzo chce wierzyć...
realmad2.gif

godz. 13:05 - zjawia się Kasia w asyście: "To Pani Bogusia. Poprowadzi poród". Uśmiecham się. Obca poszła w odstawkę
wink2.gif
.
godz. 14:15 - Kasia załatwia oprócz super położnej, regularne, troskliwe wizyty lekarza dyżurującego
sorry2.gif
wink2.gif
Zakazali mi jeść... też strata, ani mi w głowie jedzenie. Zakazali pić......... KRÓLESTWO ZA WODĘ!
godz. 14:30 do 16:56 - ALEŻ TO BOLI!!! Boli z krzyża, brzuch boli, bolą biodra. W przerwach między skurczami nie mogę zapanować nad drżeniem nóg. Luby intensywnie masuje mi biodra podczas skurczy... trochę pomaga, a już na pewno jest o niebo lepiej, niż kiedy tego nie robi. Chce mi sie płakać, mam dość, wiszę na drabinkach podczas skurczy (pozycja pionowa jest bardziej znośna), oddycham zgodnie z wyniesioną ze szkoły rodzenia wiedzą (inne oddychanie powoduje brak kontroli nad bólem). Pojękuję, nad jękami nie panuję, gdzieś z głębi gardła wychodzą i nie da się nie jęczeć. Ból jest niewyobrażalny! Boli jak jasna cholera! Luby wyprowadza mnie z równowagi grzebiąc w torbie w poszukiwaniu ciastek. Mam ochotę wcisnąć Mu te ciastka do gardła i zatkać butlą wody mineralnej
realmad2.gif
(której łaknę, jak niczego więcej na świecie).
godz. 17:06 - podczas badania odchodzą mi wody.
godz. 17:55 - parte, które jeszcze nie są tymi "właściwymi", rozwarcie 8cm. Nie jestem w stanie już chodzić, czy wisieć na drabinkach. Leżę na łóżku porodowym na lewym boku, ściskając kurczowo rękę Lubego i stelaż łóżka. Mam wrażenie, że drę się na pół porodówki, ale guzik mnie to obchodzi. Położna już nie wychodzi z sali, a o 18:30 na stałe zjawia się także lekarz.
godz. 18:45 - właściwe parte przy pełnym rozwarciu. Łóżko poprodowe straciło nagle co najmniej połowę swej długości, pojawiły się podpórki na nogi (przydatne jedynie podczas szycia). Na sali pojawiło się co najmniej 6 dodatkowych osób... a miało być rodzinnie... Po lewej mam Lubego, po prawej lekarza, przed sobą położną Bogusię, w tle niezidentyfikowana publiczność (która okazuje sie być zmianą z godziny 19stej).
godz. 19:03 - MOJE SŁOŃCE JEST NA ŚWIECIE!!!! I JEST NAJPIĘKNIEJSZĄ DZIEWCZYNKĄ W HISTORII LUDZKOŚCI. 52cm, 3200g CZYSTEGO SZCZĘŚCIA.
laugh.gif
laugh.gif
 
reklama
Że tak powiem historię porodów sobie pominę :-p Super, że wszystkie obecne, no oprócz naszej imprezowiczki weselnej, ale niech tam się nam wyszaleje, taki dzień raz w życiu. :tak:

Pajkaa - doczytałam już tutaj, że dupka masz.
Cyniczna - dobrze, że jesteś.

No i to by było na tyle z moją pamięcią ;-)

Ja miałam CC, bo skurcze jakieś tam były, rozwarcia zero, mój mózg nie dopuszcza do głosu bólu, więc lekarz się nade mną zlitował. ;-) Ba głównie zlitował się nad Adą, bo za długo już to trwało i stwierdził, że jestem mega oporna :-p

Acha - Patrycja - wytrzymaj do @, inaczej szkoda stresu i kasy. :tak:
 
Oj Cyniczna napędziłas stracha...zdrowia życzę :)

Witajcie wieczornie.

Ja dziś mam się dobrze, długi sapcer zaliczony i brzuch ok więc dzieć chyba siedzi gdzie siedział i rośnie ;-)

Co do opisu porodu to prosze bardzo:
https://www.babyboom.pl/forum/dziec...1/opowiesci-z-porodowek-bez-komentarzy-38124/
znajdziecie bez problemu mojego posta bo rodziłam jako jedna z pierwszych. Opis dość suchy i bez emocji ale wtedy staralam się skupić na suchej relacji jak było, bo większośc wydyganych kwietniówek dopiero czekała i łaknęła opisu operacji, a nie rozpływaniu się nad moim małym cudem świata które zmieniło nasze życie na zawsze :)
 
no to proszę moja opowieść :)

16.08 o godzinie 1 w nocy poczułam 3 mega mocne skurcze, ale ustały wiec poszłam dalej spać. Rano się obudziłam, ale skurcze były , ale bardzo nieregularne.
O godzinie 15 miałam gdzieś skurcze jedne co 7 minut drugie co 25 minut więc zero regularności. O 17 zadzwoniłam do M, że ma skurcze co 7 minut i żeby powoli zbierał sie z pracy bo chyba sie zaczęło a denerwuje sie, ze Sebka nie czuje wiec chce jechac na ktg. M szybko przyjechał spakowalismy sie i w droge. Od domu do szpitala mam 15 km więc w miedzyczasie jadąc w samochodzie skurcze z 7 minut zrobiły sie co 4 minuty wiec nie miałam juz wątpliwości, ze to to, aczkolwiek w duszy sie modliłam, ze moze to nie to
p.gif

Przyjechałam na IP zrobili przyjęcie i przyszedł lekarz zbadał na fotelu i mowi, Ze mam rozwarcie 4 cm i zrobił mi masaz szyjki po którym zrobiło się 7 cm. Po usg wyszło, ze Sebus waży ponad 4500 (załamałam sie). Wiec szybko na porodówke. Poszłam a tam od razu podpięli mnie do ktg skurcze mocne i regularne. Przyszła położna - super babeczka wiec ja sie jej pytam, ze chce lewatywe , a ona kochaniutka teraz?? nie ma szans.Ja jej to chce znieczulenie a ona oj kochana bedzie problem bo anestezjolog jest na cc
laugh.gif
a ja jej mowie noo zapowiada sie super
biggrin.gif
no i sobie wykrakałam.
Przyjęcie na IP było 19:15 o 19:50 dostałam zastrzyk na przyśpieszenie akcji. No i zaczęła sie jazda skurcze mega mocne, ale nieregularne wiec połozna kolejny masaż szyjki (bolało jak cholera) no i okaząło się, ze Sebuś źle ułożony tzn buzią nie w tą strone co powoduje brak regularnosci w skurczach. Lek zaczął działac (oczywiscie wczesniej antybiotyk na paciorka dostałam) iod 20:00 miałam skurcze parte a nie mogłam przec.M o boże jakie on mi dał wsparcie oddychał ze mną trzymał za rękę obcierał pot z czoła podawał pic. Widziałam, ze się męczył razem ze mną. Ja mowiłam,z e nie dam rady a on mi mówił dam jestem z Ciebie dumny i to dodawało mi sił.
O 21:00 położna zadecydowała isc do lekarza bo mały nadal się nie ustawił prawidlowo , skurcze nieregularne, ja wykończona partymi Podpięli mnie do tlenu bo sił nie mialam, kolejny party i słysze Lena nie przyj. Przychodzi lekarz o 21:30 zleca ktg na którym mega nieregularne skurcze i hasło przy tym ułozeniu dziecka i takich beznadziejnych skurczach nie urodzi SN. Co robimy?? Pyta drugiego lekarza. Stoją i się zastanawiają a ja powstrzymuję parte. M ma sine ręce od mojego uścisku.
Pada hasło podajemy oxy na szybkie skurcze (miałam nieregularne i jeden mocny dwa słabe - zagrożenie dla dziecka ududzeniem się w kanale)
Podają oxy po 10 minutach skurcze jeden za drugim ja pod tlenem ledwo żywa, mowie męzowi , że nie dam rady on dzielnie mnie masuje, zmieniam pozycie to na boku to na plecach to na klęczka (każda zmiana pozycji powoduje skurcz party, przy którym nadal nie moge przec - mysle Boże kiedy oni mi pozwolą przec to juz prawie 2 h kiedy je powstrzymuje) Robi mi się słabo, ledwo widze na oczy M okłada mi cialo zimnymi okładami, zeby mi ulżyc.ekarze obserwują akcje co chwile robią masaż szyjki,z eby mały się ustawił prawidłowo
unhappy.gif
boli, ale to nie jest dla mnie ważne, ważny jest syn i to, zeby wyszedł zdrowy.
Podchodzi lekarz jeden z drugim i pada hasło "Albo pani rodzi przy tym ustawieniu dziecka, ale bedzie bolec i bedzie długo, albo jak sie nie uda tniemy" wiec ja resztkami sił mowie SN jak sie nie uda tniemy. Lekarze widzą, ze dzidzia ma sie dobrze wiec zaczynamy.
Idzie party leże na plecach (inna pozycja nie wchodziła w gre) moja kiszka stolcowa jest tak wykończona, ze rozrywa mi kręgosłup
unhappy.gif
jeden lekarz kladzie mi sie na brzuchu zaciska ręce na rączce gdzie ciężarna moze sie trzymać i mowi Lena mów mi kiedy party a ja mowie idzie on ok to zaczynamy : On wygniata mi małego, drugi lekarz przyciska maxymalnie z M kolana do mojego brzucha ja pre maxymalnie połozna robi masaż szyjki 4 parte i odpoczynek dla wszystkich. Przychodzi druga połozna. Kolejna seria partych i kolejny taki sam przebieg zdarzeń (zaczynaliśmy od 21) po trzeciej serii widze mine lekarza który mowi widzę włoski M mowi Lenka 5 cm wystaje dasz rade jestem z Ciebie dumny. I wszyscy mówią no Lena kolejne parte idą dajesz rade nie poddajesz sie wiec kolejna seria kilku partych i znowu główka się ruszyłamoże o 1 cm. I kolejna partia i kolejna i kolejna wszyscy spoceni zmęczeni a ja im damy rade - wiec lekarz mowi jak Lena mowi damy rade to do roboty. No i kolejna seria partych lekarz maxymalnie wycisja dziecko szystcy sie staramy no i pyk naciecie, główka przeszła i ulga słyszę płacz mojego dziecka, kładą mi go na ciele, ale nie moge plakać bo nie mam na to sił
unhappy.gif
widzę radość męża, położne no urodzilismy syna, lekarze oddychają z ulgą. Mąz idzie przeciąć pępowinę jak to robi połozna nie zabezpieczyła z drugiej strony i wszyscy ochlapani krwią
laugh.gif
leży moja kruszynka na moim ciele a ja rodze łozysko - jak dla mnie pestka w porównaniu z tym co się tam wczesni9ej działo. Przychodzi lekarz a ja żartuje i mu mowie panie doktorze za to, ze byłam taka dzielna proszę o ladne szycie
sorry2.gif
Tak mnie zszył, ze na drugi dzien mogłam normalnie chodzic i nawet siadac dzisiaj juz nie mam z tym problemu. I mowie mu jestem z siebie dumna - a on mi hasło - nie wierzylismy, ze da pani rade urodzic - ma pani z czego byc dumna to są najtrudniejsze porody i w 99% kończą się na cc. Ale jak zobaczyłam łzy mojego M nic nie było w stanie przekreslic tej chwili nawet te 3 h męczarni z partymi.
 
Ja co rano budzę się z mułem...
witam w klubie, od środy budzą mnie rano mdłości jak sobie pomyślę co jadłam dzień wcześniej to mam ochotę zawisnąć nad kibelkiem, a tu jeszcze trzeba dziecko nakarmić jakże teraz śmierdzącą kaszką ;-)
Strasznie boję się, że mogę stracić ciążę przez anginę i przez to, że dopadła mnie w momencie... w którym dużo ciąż ulega samo poronieniu. Przykro mi to pisać, ale kurcze... taka jest prawda.
spokojnie w poprzedniej ciąży na tym etapie też przechodziłąm choróbsko,a teraz są bezpieczne leki dla kobiet w ciąży,nie masz się o co martwić:-)
Niestety krakersów nie mam, a przydały by się :(
a ja się dziś właśnie zaopatrzyłam w krakersy,polecam :-)
Bubuś, znam ten ból - wzdyma mnie ciągle, wyglądam jakbym była co najmniej w czwartym, piątym miesiącu:dry: Nie ma znaczenia co zjem. Zaparcia...
cyniczna dobrze że jesteś! napędziłaś nam stracha!!! jeśli chodzi o wzdęcia to mam tak samo, zapomniałam dziś spytać gin czy można espumisan, ale wydaje mi się że tak...
Laseczki a może opowiedzcie jak przebiegły Wasze porody.
widzę że dziewczyny opisały, więc też opiszę... tzn zrobię kopiuj wklej ;-) bo całą ciążę mam na szczęście zanotowaną i teraz z uśmiechem na twarzy powracam do niektórych wpisów...jutro poczytam Wasze długaśne opisy bo dziś mi się oczyska kleją... edit ; przeczytałam właśnie wszystkie opisy - DZIEWCZYNY JESTEŚMY WIELKIE!!! :-):-):-)

RELACJA Z PORODU (troszkę chaotyczna) W piatek wieczorkiem koło 19 poszłam z mężem na wizytę do mojej gin bo kończyło mi się zwolnienie. Podczas drogi strasznie zaczęło kłuć mnie w brzuchu i jakoś tak dziwnie się czułam. Mówię do M że chyba coś się konkretnie zaczyna ;p ale takich sygnałów było mnóstwo więc się śmialiśmy że naaaaaapewno...wizyta u lekarki, zdziwiła się że jeszcze w całości jestem i że daje mi czas do wtorku ;) potem szybkie zakupki, a w między czasie dalej jakoś tak dziwnie się czułam. Po powrocie do domu zaczęły się jakieś tam mocniejsze skurcze...zaczęłam liczyć co ile występują co 11, 10,11,9,6,9,10,11 minut itd hmmm. Była dopiero 21 więc poszłam się kapać i do spania. Ale te skurcze pomimo tego że nieregularne nie ustąpiły. była już 24 zadzwoniłam na izbę przyjęć do szpitala czy przyjechać...położna powiedziała żebym spróbowała je wyciszyć kąpielą, albo żebym poszła spać a jak już faktycznie będzie się ból nasilał to przyjechać. O 2 M się wkurzył bo zaczęłam coraz bardziej się zwijać ( ja jeszcze nie chciałam jechać) i powiedział że się zbieramy. Ok pojechaliśmy. Byłam nad zwyczaj spokojna, myślałam ze zacznę panikować albo coś w tym stylu ale nic z tych rzeczy. W szpitalu ktg, skurcze co 10,15 minut, rozwarcie na palec, ale już mnie zostawili. Potem było coraz gorzej i gorzej wogóle nie spałam koło 4 zaczęłam chodzic po szpitalu i zaczęło się najgorsze...poczułam skurcze od krzyza promieniującego do brzucha. I tak już w sumie zostało do końca. Mega ból powalal mnie na kolana, nie ,mogłam chodzić, leżeć, nic. Koło 10 badanko, rozwarcie na 3 palce, po badaniu odszedł czop, potem kąpiel. Przyjechała K bo była w poblizu szpitala i całe szczęście ze była ze mną. W drodze był M, rozwarcie na 4 paluchy po 11...ale...na porodówce nie ma dla mnie miejsca. Byłam przyjęta na oddział na patologie i zostałam tam do 13. Jak się zwolniło miejsce na porodówce to dopiero mnie zabrali. w tym dniu był mega wysyp porodów, ja w sumie byłam 7 dziewczyną rodząca na tej samej zmianie ( czy halny ma coś wspólnego z porodami...?? :) ) Przyjechał M, siostra do domu pojechała. Miałam farta bo trafiła mi się sala do porodów rodzinnych jedyna w całym szpitalu. Mogłam trafić na dużą salę z 4 boksami ( na szczęscie wszystko tam było zajęte). Więc rodzilismy sami. Z godziny na godzinę było coraz gorzej, skurcze mnie powalały. Dosatałam znieczulenie zewnatrz oponowe, które pomogło zaledwie na 2h. bo potem zaczeły się parte. Trwały u mnie bardzo długo, ponad 2h. Dosłownie czułam jak rozłaziło mi się wszytsko w środku,i po każdym takim skurczu myślałam ze mały mi wyleci... Zaczął się płacz, krzyki że nie dam rady i żeby mój M mi jakoś pomógł...ale nie był w stanie, nobo jak. W sumie gdyby nie on to zniosłabym to wszytsko tysiąc razy gorzej. Bardzo mu jestem wdzięczna że byl ze mną, bo bardzo mi pomagała jego obecność. dzielnie się spisywał podczas całego porodu. Byla godzina jakoś przed 20 gdy położna powiedziała ze już z górki pójdzie. Zwijałam się na łóżku, gdy czułam jak nadchodzi skurcz opadałam z sił, ściskałam M rękę z całej siły, ale przy takim bolu nic nie pomagało. Ani łzy, ani nawet krzyk ( heh a mówiłam że nie bede sie wydzierać, ale poprostu się nie dało!!!, pozatym kto w takim momencie myśli racjonalnie, nic mnie nie obchodziło). W końcu jakoś po 20 przyszła ekipa, lekarze do odebrania maluszka. Wtedy do mnie dotarło ze zaraz będzie finał, ze strachu trzęsłam się jak galareta. Parłam chyba 9 razy i Kuba wyskoczył zalewając wszystkich wokoło wodami ;) Zobaczyłam małą siną płaczącą kulkę. Radość niesamowita, w tym momencie nie czuje się juz bólu. Urodziło sie moje kochane maleństwo, tylko tą myśl miałam w glowie. Polozna połozyła mi małego na piersiach pod koszulą, troche sie poprzytulaliśmy i Kuba z tatą poszedł do ważenia, mierzenia itp. Dostał 10 pkt. Przyszedł czas na rodzenie łożyska, za drugim razem poszło...ale nie w całości, czyszczenie macicy było gorsze niż sam poród :/ aha i nie byłam nacinana, troszke tylko pękłam. I to w sumie tyle. Ogólnie nie było łatwo, ale nagroda jest niesamowita :)))) I juz mi przeszła myśl że juz nigdy, przenigdy nie będę mieć dzieci ;)
 
Ostatnia edycja:
witam wrześnioweczki :)

mnie muli codziennie rano, ale staram się normalnie jeść :)ogólnie oprócz spóźniającej się @ nie mam w ogóle objawów ciąży. Czasami mnie zamdli, ale to czasami... w poprzedniej ciąży też tak miałam :) oby tak pozostało:) może to na chlopaka:D

a zastanawiałyście się co byście chciały mieć??
 
Witam z ranka wszystkie mamusie :-)

Mam pytanko wiecie że nie jestem pewna swojego stanu ale zakładając że jestem w ciąży można brać omega 3 czy raczej nie?
Podpowiedzcie coś bo nie wiem czy odstawić czy nie ma przeciwwskazań ?
 
Bubuś ja mam nadzieję, ze wszystko się zagnieździ... korci mnie jechać wcześniej do lekarza, ale nie widzę sensu... ale korci oj korci:)

Patrycja musisz poczytać ulotke
 
reklama
dziewczyny jak tak was czytam i widze wasze suwaczki to wiele z was ma dzieci w wieku między pierwszym a drugim rokiem życia i tak tylko spytam czy nie miałyście obiekcji przed zajściem że to jednak będzie 2 maluszków i cięzko będzie sobie z nimi poradzić? pytam bo sama tak mam a jak czytam to forum to widzę że mnóstwo babek to takie matki polki:cool: a ja jednak pamiętam ten nieustanny płacz to wstawanie co 2-3 godziny do karmienia te zastoje w piersiach niemożnośc zjedzenia większości ulubionych potraw czy choćby wyjścia gdzieś samej na zakupy....no nie chcę was zniechęcac czy coś bo przecież już jesteście w ciąży hehe ale ja mam takie obawy a może któraś mi przetłumaczy że nie ma się czego bać bo moje dziecie zostanie jedynaczką:sorry:
 
Do góry