Tom mi sie wcale nie spieszyl do porodu. 10 dni po terminie maz odwiózł mnie na IP i zostałam sama. szalała wtedy grypa i nie bylo mowy o jakichkolwiek odwiedzinach, nie mowiac juz o porodach rodzinnych.
do wieczora miałam co chwile ktg, jakies tam badania różne, usg, kazali liczyc kopniaczki i takie tam. z tego liczenia ruchów zaczelam sie nudzic i do godz 23 czytalam ksiazke, nikt z resztą nie liczył, że coś sie zacznie. no i sie zaczelo.
od 2 w nocy zaczely mi sie skurcze, troszke co 5 min, a potem co 3.oczywiscie spania nie bylo mowy, bo bolało jak cholerka, od razu "z kręgosłupa". chodziłam po korytarzu, siedziałam pod prysznicem. jak przyszla ranna zmiana, to mnie zbadali, ale rozwarcie mialam na 4cm, no i mieli jakies inne porody w toku, wiec chodzilam sobie nadal. dopiero ok 10 rano zawolali mnie na sale porodowa. skurcze mialam konkretne i regularne caly dzien... az dopiero ok godz 13 wzrosło do 7, po tym mi przebili wody - okazaly sie zielone - no i poszlo do 10. no i sie zorientowali na sali, ze maly jest źle ulozony. miał głowke przekrecona na bok, "potylicznie", czy jakos tak to nazwali. zaczeli mnie kłasc na boku, mialam tak próbowac przec, z noga podkurczona, zeby go na sile obrócic. nic to nie dawalo. maly utknal i ani drgnal. doszlo do czegos takiego, ze ma skurczu szedl troche do przodu, a potem od razu sie cofał. zaczeli debatowac czy nie robic cc, ale sie bali, bo szyjka małego byla na wysokosci cięcia, no i mogliby skrzywdzic malego. ja juz wymiękałam. w koncu cos po 17 zleciało sie nagle duzo osob. no i zdecydowali na próżnociag. dali mnie na plecy, dali jakis zastrzyk zeby maxymalnie wzmocnic skurcze, dwie osoby zaparly mi nogi, jeden lekarz naciskal brzuch, a lekarka podlaczyla mlodemu to ustrojstwo, nacieła, no i wszyscy sie sprezyli na jednym partym i sie udalo, wyciagneli tomka. byla godzina 18:00. :-) co sie okazalo... byl poowijany pepowina wokol szyi i mial "szelki" - z tego powodu sie cofał przy skurczach. no i ta pempowina wlasnie go tak "ciagnela" ze glowka mu weszla krzywo. po tym wszystkim wykrzyczalam lekarzom, ze wiecej rodzic nie bede :-) smiali sie, ze szybko zmienie zdanie - haha dzis wiem , ze mieli racje, szybko zapomnialam ;-) malemu szybko glowka wrocila do normalnego ksztaltu, na szczescie obylo sie u niego bez zadnych skutkow ubocznych :-)