Od piątku chodzę jak struta moja dobra znajoma straciła dzidziusia :-( Była w 10 tc
Tak bardzo mi jej szkoda!!! Przez ten czas bardzo się zbliżyłyśmy do siebie, a teraz nie wiem jak jej pomóc :-( Nie dzwonie nie pisze bo boję się że będę jej przypominać o stracie maleństwa. A przecież na czas wizyty czy kawki nie schowam brzuszka żeby jej nie było smutno :-(
Troszkę poczytałam o poronieniach i teraz umieram ze strachu o swoją ciąże
Hej. Powiem Ci szczerze ze jak ja dwukrotnie poronilam to na początku tez nie chcialam z nikim rozmawiac ale potem potrzebowałam wsparcia. Najgorsze co moze byc - co było w moiim przypadku - to jak ktoś mi mowił, ze to dopiero poczatek ciazy, ze jeszcze malenstwo nie kopalo, ze to był tylko zarodek. To było najgorsze. Dla mnie to były moje dzieci - nie wazne w którym tygodniu utracone. To są aniolkowie Dawid i Adrianek a nie kilkutygodniowe zarodki. Wspieraj tą koleżnke i powiedz jej ze rozumiesz ze cierpi, bo ona naprawde cierpi. Mi pomogl pewien franciszkanin, jak sie pytalam co z mszą za te malenstwa. On mi powiedzał ze one urodziły sie martwe wiec nie mają grzechu pierworodnego i one są już po prostu w niebie i sa aniolkami i to do nich mogę sie modlić o opieke nas sobą i kolejnymi ciążami.