Dzięki dziewczynki Sama nie mogę uwierzyć że to już za kilka dni... Ale powiem Wam, że nie daję już rady Ostatnie dni to jest masakra jakaś (dlatego tak mało jestem na BB) Ledwo chodzę, siedzieć nie mogę bo od razu mała się rozpycha (chyba jej miejsce zabieram jak siedzę i musi się rozpychać), a brzuch mam taki, że ledwo go noszę Już przestałam wychodzić z domu bo nie mogę nawet butów założyć (tak mam spuchnięte nogi, że nawet podkolanówki przeciwżylakowe nie pomagają... a powinny... i dłonie mam jak bochny chleba, a jak chcę założyć skarpetki to muszę wołać Ropucha żeby mi założył. Ktoś się nawet ostatnio spytał czy urodzę bliźniaki). Samochód poszedł w odstawkę i jak muszę wyjść np na badania to jestem ciężko chora. Zejście na półpiętro do windy jest dla mnie masakrą Nie sądziłam, że będzie aż tak. Więc ta wyznaczona środa jest dla mnie jak zbawienie. I kij z tym, że cc i będę znów męczyć się z blizną, cierpieć katusze jak kichnę i nie będę się mogła jak normalny człowiek załatwić (bo będę miała wrażenie, że przez brzuch mi bebechy wyjdą jak tylko się napnę na kibelku). Ja chcę już... nie mam siły i aż mi się serio płakać chce z tego powodu. Jestem taka zmęczona i bezsilna. Bo najchętniej bym się położyła i czekała aż mnie przeturlają do szpitala, potną i dadzą Oliwkę. Ale żebym nie musiała się ruszać.
Czy to depresja przedporodowa?
Czy to depresja przedporodowa?