a ka swojego przechwalilam
dzis mnie tak wyprowadzil z rownowagi az mnie xcala trzeslo....wiem ze jest impulsywny ale to co on czasami wyprawia..to mnie az ciarki przechodza...
dzis wiedzial ze niemam auta zatankowanego ..ale powiedzial mi za mam sie nie martwic bo on po synka do szkoly pojedzie...10min przed przerwa szkolna powiedzial mi ze niestety ja musze jechac bo on ma cos do roboty w internecie
az mnie zatrzeslo....biegiem lecialam do szkoly by zdazyc po malego a on wielki krol w internecie grzebal
co za egoizm...
do tej pory sie do niego nie odzywam i na zakupach byl sam...nowa toalete kupic...bez mojego slowa zadnego...nie lubie go dzisiaj
no mój wczoraj też przegiął pałę... od poniedziałku jak wiecie siedzę sama w domu, bo jestem chora. więc jedyny żywy człowiek jakiego widzę, to on po pracy, czyli jakoś po 18. stwierdziłam, że lepiej będzie jak nie będzie u mnie nocował, aby się nie zarazić.
no więc codziennie po pracy do mnie jeździ. ale w poniedziałek nastąpiła nimiła wymiana maili. pisaliśmy o szpitalach, w których ja bym chciała rodzić. ja stawiam na 2 w warszawie, a on na zupełnie inny, bo jego znajoma tam rodziła... więc w końcu się wku***łam i napisałam, że jak jeszcze raz napisze coś o tej swojej znajomej, to wyjdę z siebie i stanę obok...
spokojnie bez żadnego zgrzytu...
na co on, że jak ja tak mogę, tylko siedzę na forum, a jak on coś mówi, co przeżlili jego dobrzi znajomi to jest źle... bla bla bla... i, że powinnam się zastanowić...
ale w poniedziałek w domu nei było żadnej gadki.
no i nadszedł wczorajszy dzień. przyszedł do mnie jak zwykle po pracy. dostałam pierwszy prezent na dzień mamy (śliczne buciki dla dzidziusia:-)) i się rozczuliłam... ale widziałam, że coś jest nie tak... więc się pytam.. a on na to, ze mu się nie podobają moje maile, i w ogóle jak ja mogłam, i musze się zastanowić, bo tak nie może być, dlaczego ja tak się zachowuję....
no ja mu na to: słuchaj, nie wiem dlaczego mam z tym problem, może dlatego, że jestem w ciąży i mnie to najnormalniej na świecie wkurwia jak w koło macieju słysze "bo znajoma, to bo znajoma tamto", tymbardziej, że kompletnie nie znam laski... (dodam, że szpital nie był jedyną "popowiezilą", jak zakomunikowałam M, że jest duża szansa, że wezmę znieczulenie przy porodzie- to też usłyszałam, że to nie jest zbyt dobry pomysł, bo jego znajoma też się zastanawiała, ale summa summarum nie wzieła, bo ból okazał się jednak do zniesienia...)
i powiedziałam, że nie chodzi mi o to, że on czerpie z jej doświadczeń, tylko, aby na każdym kroku o tym mi nie mówił, bo mnie to drażni, po prostu. a dlaczego? nie wiem, jestem w ciąży i wiele rzeczy mnie denerwuje....
a później to już poszło jak z górki: on do mnie:
ale ona wspólnie wszystko robiła z mężem
ja na to: no właśnie, bo miala męża na codzień w domu na którego mogła liczyć i w dzień i w nocy
w końcu mu powiedziałam: że nie chodzi o to aby on nie słuchał niczyich rad, tylko aby mi na każdym kroku nie mówił o niej- tyle to była moja prośba. i powiedziałam, że problem polega nie na tym, że ja się wkurzam o to, a w tym, że on nie potrafi spełnić mojej prośby... i podałam wcześniejszy przykład kiedy prosiłam aby wyrzucił jakieśtam zdjęcia z facebooka, które mnie drażnią...
ja poszłam z płaczem do kibla, on się ubrał. jak wyszłam z kibelka to tylko powiedział, że będzie lepiej jak już pójdzie, ja na to że i owszem.
uhhh dużo tego wyszło, ale uszło powietrze ze mnie....
czy jestem taka straszna?