Biorę to pod uwagę. Jednak ja nie potrafię odejsc
Czytałam kilka innych wpisów twoich i muszę przyznać, że u mnie było podobnie. Płaczące dziecko 24 na dobę, śpiące tylko na rękach, w nocy pobudki co chwile, żaden fotelik czy spacer w wózku nie wchodził w grę, bo krzyczał jak opętany ludzie na mnie patrzyli jakbym go torturowała. Wzmożone napięcie, alergik na wszystko co możliwe, drzemki w dzień na mnie, trwające krócej niż usypianie. Wiecznie zmęczona i niewyspana ja, nerwowa, w domu chaos, bo jak zrobić cokolwiek z ciagle płaczącym dzieckiem. Nagle przestaliśmy się dogadywać z partnerem, ciagle kłótnie, ciche dni, wieczory spędzane w osobnych pokojach, wiecznie coś nie grało, nie mogliśmy na siebie patrzeć. Brak zrozumienia ze strony jego rodziny, że moje dziecko jest „inne”, że nie jest wesołym uśmiechającym się do wszystkich dzieckiem, a wręcz przeciwnie wiecznie przyklejonym do mojej nogi, płaczącym w każdym nowym miejscu, przy każdej nowej osobie. W końcu usiedliśmy i postanowiliśmy się rozstać dla dobra dziecka, dla dobra nas samych. Minęło 10 miesięcy, widywał się z małym regularnie, spędzał czas z nim, aż w końcu znowu zaczęliśmy się dogadywać, jakoś znów wszystko zaczęło „działać” i wróciliśmy do siebie. Dzisiaj jesteśmy razem, szczęśliwi, spokojni, syn ma 3 lata, zmienił się, kocha spacery i jazdę autem, praktycznie nie płacze, nadal ma problemy ze snem, nadal nie lgnie do ludzi, do innych dzieci, ale zniknął ten stres, to przemęczenie. Moim zdaniem po narodzinach dziecka wiele się zmienia, a jeszcze jak ma się dziecko takie jak moje to wszystkie nerwy, frustracje wyładowywaliśmy na sobie. Mam nadzieje, że tobie też się ułoży, że może jakoś się dotrzecie, a nawet jeśli nie, to lepiej żebyś była szczęśliwa, niż nieszczęśliwa z partnerem, bo dziecko też na tym cierpi. Trzymaj się.