reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

W kwietniu dobrze się bawimy to i w ciąże zachodzimy!

Tak - jajowody przechwytują jajeczka więc jeżeli jajnik jest sprawny to na spokojnie może przejąć. Generalnie nasze organizmy są "mądre" i nie chcą nas zabić ;) Forum, to forum ale jak leżałam z CP to mówiła o tym lekarka więc to nie jest tylko forumowa wiedza. No wśród dziewczyn z wątku kto po in vitro jest też dziewczyna, co kilka miesięcy po urodzeniu dziecka z ivf zaszła w naturalną ciąże - mimo dwóch niedrożnych jajowodów - wiem, że to taki cud i może się nikomu nie przytrafić - ale różne historie się zdarzają
Tak. Natura jest niesamowita. My myślimy, że wiemy, że mamy kontrole, spisujemy coś na straty, a tu ciach - dzieją się rzeczy niemożliwe :)
 
reklama
Czasami mam wrażenie, ze to jest wychowanie i niestety w dużej mierze jest to przekazywane dalej. Nie płacz, nie mąż się, przecież nic się nie stało, do wesela się zagoi. W dodatku ta kultura udzielania nieproszonych rad, typu jak masz depresje to idź na spacer. U mnie w rodzinie przodują w tym z jakiegoś powodu faceci: pytania, czy jestem juz ‚w koncu’ w ciąży bo mi się przytyło pare kilo albo najadłam się na święta to jest absolutny hit.
Nawet mojego męża musiałam wychować, ze jak mam dzień na mazanie się i użalanie to nie ze potrzebuje złotych porad tylko przytulanko, kocyk, pare odcinków przyjaciół i ‚przykro mi, ze się tak czujesz’.
 
Ja w ogóle się zastanawiam, skąd w ludziach potrzeba pocieszania oraz doradzania, gdy nie mają nic merytorycznego do powiedzenia. Jakby wiecie, skąd ta potrzeba powiedzenia, że będzie dobrze, że na pewno się uda, że costam, albo porady w stylu musisz wyluzować. Wiecie, że nie mozna powiedzieć: bardzo mi przykro, nie wyobrażam sobie co przechodzisz, nie wiem co powiedzieć, nie mam nic mądrego do powiedzenia, ale zawsze chętnie Cię wysłucham. Czy to jest jakaś wada ewolucyjna, czy kwestia wychowania, czy o co chodzi?

Ja zaczęłam na to zwracać uwagę, gdy moja koleżanka zachorowała na raka (spoiler: wszystko skończyło się pięknie, jest zdrowiutka i cieszy się życiem). I zadzwoniłam do niej, żeby dowiedzieć się jak się czuję i trafiłam na gorszy moment, bo powiedziała mi, że nie ma ochoty rozmawiać, że ma dość ludzi i pocieszania, że będzie dobrze, że na pewno wyzdrowieje, że włosy jej odrosną albo rad że ma pić sok czy tam zakwas z buraka i tego typu pierdoły, że już tym rzyga i ma dość. I zaproponowałam jej wtedy, że może mi o tym opowiedzieć albo możemy pomilczeć, albo pogadać o pogodzie. I chciała. I od tej pory zaczęłam zwracać na to uwagę - że z reguły jak ma się zły nastrój albo problem i chce się po prostu wygadać, nie oczekując pocieszenia albo rad, a po prostu kogoś, komu można wyrzygać co nam leży na sercu, to się nie da. Że nam ludziom tak trudno po prostu ograniczyć się do "bardzo mi przykro, aż nie wiem co mam Ci powiedzieć, chcesz się przytulić?". Tu na forum widzę, że to działa i potrafimy się do tego ograniczyć, ale to wynika z tego, że same się już nasłuchałyśmy i wiemy, co chcemy usłyszeć w trudnych momentach i że nie oczekujemy od ludzi naprawiania naszej sytuacji, a wysłuchania. Ale" na zewnątrz" już o to trudno.
Właśnie nie wiem, sama się zastanawiam ile razy mogłam być nietaktowna. Znowu mnie jakoś dotknęły ostatnio słowa koleżanki, chodziło o ćwiczenia - chwaliła się że się wzięła za siebie, dużo trenuje. I napisałam jej że jestem jej przeciwieństwem bo pierwszy raz w życiu tak mało ćwiczę - tylko orbitrek 2-3x w tyg, a że nigdy nie miałam z tym problemu, od kilku miesięcy jednak jestem tak padnięta wieczorem że już nie mam siły. Na co ona "nie ma wymówek! Ja ćwiczę nawet po 10h pracy!". Dodam, że koleżanka całe życie się sama z siebie śmiała że co się weźmie za siebie to się zaraz poddaje, ile to zjadła słodyczy itp. I wtedy ani razu jej nie mówiłam nic niemiłego, po prostu zaczynalysmy sobie narzekać jak to trudno się zmotywować itp. I kurde jakoś codziennie sobie teraz przypominam te jej słowa "nie ma wymówek". Strasznie mnie zabolały chociaż to pewnie było pół żartem :p ale chyba mi uświadomiły że niektórzy nie próbują sobie wyobrazić że jednak każdy człowiek ma inne podejście, inne problemy, nie każdy działa tak samo.
A ja się dowiedziałam ostatnio, że jak miałam 19 lat i koleżance się urodziło dziecko, i bujała nim w trakcie karmienia to jej powiedziałam żeby może nie bujała jak je bo się zadławi 🤦 i ona mi o tym powiedziała trzy dni temu. Jak ją to musiało dotknąć skoro do tej pory pamięta! A mi wyleciało z głowy pewnie szybciej niż wleciało. I pewnie osoby mówiące takie głupie, bezsensowne rady też totalnie to wyrzucają z głowy nie wiedząc nawet, że ktoś to potem będzie przez 10 lat pamiętał.
Wydaje mi się, że to jest tak zakorzenione w społeczeństwie, że nie da się tego wyplenić.
Przecież od dziecka słyszymy, że nic się nie stało, poradzisz sobie, nie przejmuj się, nie marudź. I wydaje mi się, że ten wzorzec powtarza się przez całe życie. Większość osób nawet nie zastanawia się nad tego typu kwestiami i powiela schemat zachowania. Skąd to się pierwotnie wzięło? Nie wiem.
Ale ludziom generalnie trudno przyznać się do błędu lub niewiedzy, więc stąd trudność powiedzenia "nie umiem się postawić w Twojej sytuacji" tylko potrzeba powiedzenia czegoś. Poza tym to głosy głupich ludzi w większości słychać, a mądry jak nie ma nic do powiedzenia to nic nie powie.
Noo właśnie, to popularne "nic się nie stało". Jak ciężko to wyplenić z własnej głowy, słowa aż same się cisną na usta.
 
Dzień dobry w sobotę! Ja w pracy, bo muszę ponadrabiać pewne rzeczy. O dziwo się wyspałam:), ale żeby nie było tak kolorowo, to od dwóch dni bardzo boli mnie gardło i w czwartek miałam gorączkę 38 stopni. Mam nadzieję, że to nie zaszkodzi jakoś mocno plemnikom (seks był w środę). Naprawdę zle się czułam, a że byłam w domu sama z córką, to musiałam wziąć leki, żeby jakoś funkcjonować. Eh, możemy planować, wyliczać, a i tak nie na wszystko mamy wpływ. Oby się trafił plemnik Herkules, który przetrwał te trudne warunki ;)
 
Myślałam, ze znajdę wsparcie i zrozumienie w przyjaciółce, która również miała problem z niepłodnością. Po kilku latach walki doczekała się córki, nie wiem czy naturalnie czy ivf, bo nie chciałam o to pytać, aczkolwiek leczyła się w klinice.
Jak powiedziałam jej o swoich starań to dała mi tylko radę - „wyluzujcie”. A ostatnio podsyła mi memy o macierzyństwie itp.
Serio? Nie rozumiem jej podejścia i chyba nawet nie chce zrozumieć.

Przykre to.. nie pamięta wół jak cielęciem był
 
Zabieg sam z ok 45min, ale z całym przygotowaniem ponad 1h zeszło. Przyjęli mnie w czwartek, dziś miałam wyjść, ale lekarz mówi, że dziś mnie nie wypuści, dopiero jutro 🥲 lekko krwawię, ale to chyba normalne.
Mój gin mówi, żeby tydzień się nie bzykać xd żadnej raczej wizyty kontrolnej nie ma. I nic mnie nie boli, bo dostaje dużo przeciwbólowych, aż wczoraj wymiotowałam od nich😃

Ja przyszłam do szpitala o 8 a wyszłam przed 12 😅 i miałam kontrole u gina za 10 dni.
Edit. A i krwawiłam 5 dni po zabiegu.
 
Pamiętam historie o przejmowaniu jajeczek, ale to w mojej głowie nieosiągalne :( jak będę miała siłę to poszperam o tym na forum

Coś mi mówi, że muszę się odezwać.
Przynajmniej 3 z 5 moich ciąż (a prawdopodobnie 4) były właśnie z przechwyconego jajeczka.
Przechwycone jajeczko @matkaniewariatka skończyło niedawno 7 msc.
😘
 
Jak ją to musiało dotknąć skoro do tej pory pamięta! A mi wyleciało z głowy pewnie szybciej niż wleciało. I pewnie osoby mówiące takie głupie, bezsensowne rady też totalnie to wyrzucają z głowy nie wiedząc nawet, że ktoś to potem będzie przez 10 lat pamiętał.
Jak byłam przed casarka usłyszałam od koleżanki że ona "na drugi dzień to już śmigała przy dziecku". Ja nie byłam w stanie się spionizowac. Od początku uważałam że jestem gorsza, skończyło się depresją poporodową. Koleżanka pewnie w dobrej wierze chciała mi powiedzieć że nie jest tak źle po cc a ja w głowie miałam tylko: "nie dałaś rady"😔
 
reklama
Coś mi mówi, że muszę się odezwać.
Przynajmniej 3 z 5 moich ciąż (a prawdopodobnie 4) były właśnie z przechwyconego jajeczka.
Przechwycone jajeczko @matkaniewariatka skończyło niedawno 7 msc.
😘
@Anezka11 zgadza się, jestem po ciąży pozamacicznej z uwagi na niedrożny jajowód i po wzorowej ciąży z owulacji, która była również po tej niedrożnej stronie. to brzmi jak kosmos. ale moja lekarka mówi, że nie takie cuda się dzieją w medycynie z tymi ciążami. nie zawsze jest tak, jak nam się wydaje, że będzie. kciuki zaciskam za Ciebie :)

powodzenia wszystkim staraczkom! ❤️
 
Do góry