Czasami mam wrażenie, ze to jest wychowanie i niestety w dużej mierze jest to przekazywane dalej. Nie płacz, nie mąż się, przecież nic się nie stało, do wesela się zagoi. W dodatku ta kultura udzielania nieproszonych rad, typu jak masz depresje to idź na spacer. U mnie w rodzinie przodują w tym z jakiegoś powodu faceci: pytania, czy jestem juz ‚w koncu’ w ciąży bo mi się przytyło pare kilo albo najadłam się na święta to jest absolutny hit.
Nawet mojego męża musiałam wychować, ze jak mam dzień na mazanie się i użalanie to nie ze potrzebuje złotych porad tylko przytulanko, kocyk, pare odcinków przyjaciół i ‚przykro mi, ze się tak czujesz’.