Witajcie. Poczytałam sobie Wasze opowieści o teściowych. Ja ten koszmar mam już za sobą. Zaczynałam jak wiele młodych mężatek. W połowie ciązy zaczęły się u mnie komplikacje (w 20tyg rozwarcie i na szczęście powstrzymany poród) Nie mogłam pracować, chodzić, w zasadzie nic robić....Nie stać nas było dłużej na wynajmowanie mieszkania,( znacie ceny w warszawie) więc zamieszkaliśmy u teściowej. Żałowałam tego każdego dnia!!!
Po kilku dniach zaczęły się pretensje, że nic nie robię...a przecież ciąża to nie choroba! Poród rodzinny??!! jestem okropna bo chcę pokazać jej synkowi takie wstrętne rzeczy...Wróciliśmy z dzieckiem do domu - jak to ojciec może kąpać dziecko???przecież zrobi mu krzywdę. Około 6 mies życia mojego synka teściowa naraziła zdrowie małego - podała mu skórkę od chleba, która spowodowała ciężką alergię i następne 2 lata był na diecie bezglutenowej!!!!
Takich przykładów mogłabym Wam podawać tysiące. Czarę goryczy przelała jej reakcja na moją drugą ciążę. Nie bedę cytować, ale było bardzo źle. dwa dni później wyprowadziliśmy się na kilka tygodni do babci męża, a potem zamieszkaliśmy sami.
Przez cały okres mieszkania z teściową ( około dwa lata) przeżywałam koszmar, mimo, że sąsiedzi opowiadali jakie to mam szczęście bo przecież mamusia we wszystkim pomoże (@!!!&!!!)
Jesli myslicie, że własne mieszkanie wiele pomogło, to mylicie się. Droga babunia nie akceptowała młodszego wnuka, faworyzowała starszego tłumacząc niewinnie : "bo ja się z nim taaaaak zżyłam" Zatruwała nasze zycie jak tylko mogła, powodowała konflikty, starała się "zabrać" mojego starszego synka do siebie.... my przecież mamy dla niego tak mało czasu, bo ten młodszy się urodził
Wtrącała się też od początku do naszego małżeństwa, krytykowała to, że wróciłam na studia (po co mi stypendium naukowe?przecież kobiecie starczy umiejętność prowadzenia domu!!!)
Problemem było również jej ciągłe proszenie nas o pożyczkę i wypominanie, że ona nam pomagała przecież.
Nawet dziś, gdy jestem już trzy lata po rozwodzie, mieszkam 200km od tamtej potwory i nie muszę być dla niej miła , potrafi zadzwonić prosząc do telefonu tylko starszego. Na szczęście zawsze mogę nie odebrać telefonu, powiedzieć, że nie ma chłopców w domu.....albo coś podobnego.
Może powiem to nieładnie, ale życie się na niej zemściło. Bardzo podupadła na zdrowiu, błąd lekarski zrobił z niej kaleke, ukochany synek.....też zawiódł. Ostatnio stwierdziła, że jednak miałam wiele racji...małe pocieszenie po tym wszystkim.
Na pocieszenie. Ułozyłam sobie życie na nowo, za miesiąc urodzi się nam Maluszek. Chłopcy cieszą się na przyjście młodszego braciszka, nie mają czasu jeździć do Warszawy i babcia nie ma na nich praktycznie żadnego wpływu ( mają 10 i 8 lat). Ich "tatuś" przysyła co miesiąc alimenty i żyje własnym zyciem.
Mój teść mieszka w USA, teściowa zmarła zanim zdązyłam ją poznać. Co prawda wszyscy twierdzą, że to była wyjątkowa kobieta i ja sama żałuję, że jej nie poznałam.
Nie życzę nikomu rozwodu, ale chciałabym Was przestrzec, że teściowe są częstą przyczyną rozpadu związków...a przynajmniej psucia ich jakości. Wiele zalezy od postawy "synków" a naszych mężów. Na szczęście jest sporo całkiem mądrych mężczyzn.
Życzę Wam wytrwałości i w trudnych sytuacjach radzenia sobie z potworą.
Pozdrawiam