hej dziewczyny; po dziesiejszym usg jestem troche zawiedziona... no coz... lekarka miala urwanie glowy, bo jakis dziki tlum i zamiast o 19 zostalam przyjeta o 20.15. bylam przedostatnia i chyba nie miala juz sily ze mna rozmawiac, wiec wszystko szybko i na temat. dzidzia zdrowa, ale tak jak chciala przyjsc na swiat na poczatku 6 miesiaca, tak teraz... sie rozmyslila... zamiast na 36 to wyglada na 34 tydzien. zamiast jak z poprzednich usg miedzy 2-7 listopada ( a z wczesniejszych usg nawet pod koniec pazdziernika ) to tym razem urzadzenie pokazalo, ze Viki urodzi sie... 15 listopada. nawet nie biore tego pod uwage. moze ona po prostu bedzie drobnym dzieckiem??? moi rodzice przylatuja na 2 tygodnie pod koniec pazdziernika i zamierzaja spedzic ten czas ze swoja wnuczka, a nie z ciezarna obolala corka. sama ich namawialam, by przylecieli wczesniej, bo wszystko wskazywalo na to, ze urodze pod koniec pazdziernika. a tu szyjka dluga zamknieta, brzuch wysoko, dzidzia za mala jak na wiek ciazy. wazy co prawda 2500 i jak stwierdzila lekarka patrzac na mnie i na meza "wykapana mama", nawet wody plodowe w normie... jednak martwi mnie, ze Viki jest taka mala... lozysko tez juz 2-3 stopien dojrzalosci... mam nadzieje, ze to nie oznacza jednak nic zlego. po prostu ma krotkie nozki po mamusi... no i chyba nie bede wiecej lezec plackiem, bo moze przez to Viki sie rozleniwila i nie chce jej sie przyjsc na ten swiat. w koncu wody juz sie prawie nie sacza, a skurcze choc bolesne to da sie zniesc... i na pewno odstawie leki na podtrzymanie. ile mozna podtrzymywac trzymajaca sie niezle dziecine??? a co wy o tym myslicie???