W pierwszej ciąży przeleżałam w szpitalu część 35 tygodnia, cały 36 i częśc 37 z powodu wysokiego ciśnienia, wtedy codziennie miałam robione ktg, jak wszystkie leżące tam ciężarne i już na początku pojawiły sie jakieś skurcze i musiałam brać coś na nie...jak wychodziłam do domu to kazali odstawić już, po tygodniu znowu wróciłam do szpitala z powodu ciśnienia i wtedy jeszcze pojawiło sie białko w moczu i w 37 tygodniu +5 dni padła decyzja o cc...ja z dnia na dzien się dowiedziałam, że będzie cc (to sie działo w Katowicach, nie w Olkuszu)
reklama
Hej dziewczyny ja juz po w czwartek sie maleństwo urodziło zdrowiutkie już w domciu jesteśmy. porodu opisywać nie będę. niech wystarczy to ze bolało ale było minęło nie pocieli mnie mały nie porozrywał więc zero szwów zero opuchlizny gdyby nei wciąz wystający brzuszek i obolałe mięśnie przepony byłoby jak przed ciążą. no i to chroniczne zmęczenie i neiwyspanie i obolałe piersi, ale takie uroki macierzyństwa. pozdrawiam i życzę powodzenia tym wszystkim dziewczynom które jeszcze sa przed.
maleństwo urodziło się 3500 i 54 cm przy porodzie był Dynerowicz (super facet o niebo delikatniejszy niż położne) no i położne też mi sie dobre trafiły na zmianę nie narzekam fajne babki. a poród no cóż. rano w czwartek poszłam na ktg umówiłam sie w szpitalu z Tylnickim ze mnie zbada zrobi usg i zobaczymy no więc z ktg nic nie wyszło ale z badania wynikało że rozwarcie jest na 1,5 cm wszystko miękkie i gotowe do porodu powiedział że może być dziś lub jutro i jak się coś zacznie dziac to zeby przyjeżdżać. tak wogóle to chciał mnie zostawić ale wolałam jechac do domu. około 12 zaczęły mi sie regularne bóle (bo trudno to nazwać skurczami) najpierw co 5 potem co 4 minuty jak były co 2 minuty to mąż spanikował:-) i zarządził wyjazd do szpitala. to było o 15.30 jak sie okazało zupełnie niepotrzebnie bo śmiało mogłam pobyć jeszcze conajmniej 3 godzinki w domciu. no ale pojechałyśmy zbadały mnie położne i powiedziały że jest 4 - 5 cm rozwarcia i ze mnie zostawiają. no wiec zostałąm mąż ze mną i rodziliśmy z początku było spoko potem dały mi czopek żeby przyspieszyc rozwieranie no i się zaczęło nie wiedziałam ze poród może tak boleć oszczędzę szczegółów. okazało sie że mam tak twarde błony pęcherza płodowego że same nie pękną no to mi przebili i po jakichś 5 moze 10 minutach maleństwo było juz na świecie (dobrze ze nie czekałąm w domu do odejścia wód bo mąż musiałby odbierać poród :-) a wtedy to by mnie chyba powiesił). no i tak to w skrócie wyglądało urodziłam o 21. na plus jest to że mnie nie nacinali i nie popękałam więc teraz jestam na chodzie swobodnie moge usiąść schylić się i wogóle wszystko robię. boli mnie trochę brzuch okropnie bolą piersi zwłaszcza ze mam dużo pokarmu (chciaz to akurat dobrze) no i trochę ciężko oddychać to chyba przez to chyba przez nadwyrężona przeponę i mięśnie klatki - przynajmniej ja tak myślę, ale poza tym jest oki. mluszek zdrowy i przekochany. panie z noworodków są strasznie zmanierowane może jedna taka niewysoka blondyneczka jest fajna i pomocna reszta to wiecie wasze dzieci wasz problem - takie podejście. nie wiem co jeszcze mogłąbym powiedzieć. Starsza trochę zazdrosna ale pomału się przyzwyczaja i stara się asystować przy wszsytkich czynnościach. pozdrawiam
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 13
- Wyświetleń
- 34 tys
- Odpowiedzi
- 4
- Wyświetleń
- 16 tys
- Odpowiedzi
- 518
- Wyświetleń
- 201 tys
- Przyklejony
- Odpowiedzi
- 169
- Wyświetleń
- 271 tys
Podziel się: