U nas z dostaniem sie do ginekologa nie ma problemu, zapisuje się praktycznie kilka dni przed wizytą (telefonicznie, internetowo lub osobiście), na różne badania kieruje, nie odczuwam, żebym była traktowana na zasadzie zlewania, gorzej z USG, bo terminy długie i trzeba sobie po prostu rozplanować wczesniej wizyty i się zapisać. Choć jak byłam dwa razy bez zapisów, to też nie było problemów - ciąża jest uprzywilejowana. No i bardzo często na dodatkowe badania USG (3 badania są refundowane) zaprasza do siebie do szpitala na oddział, a nie do prywatnego gabinetu, który też prowadzi. W poprzedniej ciąży USG miałam robione podczas wizyty, bo chodziłam do tego samego lekarza co robił USG, więc sam sobie wypisywał skierowanie i robił badanie, ale on zmienił miejsce pracy.
Jak ciąża przebiega prawidłowo, nie ma żadnych problemów, to uważam, że nie mam co wydawać pieniążków na prywatne wizyty, w przypadku jakichkolwiek problemów z donoszeniem z pewnością warto zainwestować pieniążki w dokładniejsza opiekę. Mnie podczas pierwszej ciąży koleżanka farmaceutka doradziła przychodnię i że szkoda pieniążków na prywatne wizyty, bo przydadzą się dla dziecka i byłam zadowolona, a dzięki stoickiemu spokojowi mojego gina, który tuż przed terminem zrobił mi USG i stwierdził, że łożysko jest jeszcze młode i mogę spokojnie jeszcze chodzić bez nerwów i ciągłego biegania na KTG, mogłam bez pomagania farmakologicznego matce naturze ekspresowo urodzić synka 12 dni po terminie.
Badań prenatalnych poprzednio nie robiłam i tym razem też nie zamierzam, choć jestem już po 30 (zresztą pierwszy poród też miałam po 30) i niby zaliczam się do grupy ryzyka. Lekarz mnie poprzednio uświadomił, ze co one mi dadzą, czy jak będę coś wiedziała, to usunę ciążę? Jeżeli jestem zdecydowana urodzić dziecko, to dla mnie niepotrzebny stres.
Dziubasek, to mamy taki sam termin z ostatniego USG, mnie też wyszło na 7 lutego, z OM na 8 lutego, a z pierwszego USG 11 lutego. Terminy naprawdę do siebie zblizone, bo w poprzedniej ciąży to miałam rozpietość 2 tygodni. Mam nadzieję, że tym razem nie będzie dzidziś chciał tak długo czekać. Oby tylko mu się nie zachciała być zodiakalną rybą