Dziweczyny coś mi się przypomniało, to może być przydatne dla wszystkich. Jak byłam w ciąży z Oleńką, (a była to druga ciąża, bo pierwsz niestety obumarła w 12 tyg. :-[) mój tato, stary pszczelarz, kazał mi jeść pyłek kwiatowy. Mówił, że to bardzo wzmacnia i dzidzię i mamę. w osmym tygodniu zaczęłam plamić i lekarz przepisał mi dufaston. plamienie nie ustawało. tak ani w przód ani w tył. Zaczęłam jeść ten pyłek (oczywiście najpierw zapytałam lekarza czy mogę, trochę się śmiał, że to babciowy sposób, ale nie widział przeciwskazań ) Plamienie na drugi dzień ustało, poprawiły mi się wyniki, i do końca ciąży wszystko było OK. urodziłam tydzień przed terminem,( czyli w terminie). Ola przy innych dzieciach wyglądała jak z reklamy, dorodna, ruchliwa, gapiła się na wszystko i wcale nie ryczała. Bardzo szybko zaczęła mówić (i tak gada do tej pory

) ma świetną pamięć i pomimo że poszła do przedszkola rok wcześniej, jest jedną z lepszych w grupie. No tylko że pisze lewą rączką i w związku z tym bazgrze jak kura pazurem

. Sorry że trochę rozwlekłam, ale gdy zaczynałam jeść tem pyłek, najpierw czytałam na ten temat, i okazało się że to bardzo zdrowe, wzmacnia organizm i mamy i dziecka, wpływa na podniesienie odporności, poprawia krew a więc lepsze wyniki, no i na rozwój układu nerwowego a więc i na późniejszą inteligencję dziecka. Wogóle nie znalazłam żadnych krytycznych uwag, a same superlatywy. Poczytajcie o tym, ja też postaram się o jakieś źródła, jestem ciekawa co wy na to?