Vinga - moim zdaniem z oilatum jest jak z innymi kosmetykami - zależy od maluszka. Nie zgadzam się, że jest to kupa chemii...
Mnie oilatum uratowało - ja bardzo lubię te kosmetyki i zakupiłam je również do tego maluszka, starszy syn po Nivea miał tak straszną skórę, same czerwone place jakby odparzenia.
Fakt są strasznie drogie, ale przyznam, że o wiele więcej kosztowało mnie doprowadzenie do ładu skóry małego po uczuleniu niż oilatum
ja polecam, ale tak jak wcześniej pisałam wszystko będzie zależało od maluszka i jego skóry.
Maluszkowi kupiłam chusteczki pampersy, ale dla średniaczka czasami używam chusteczek z rossmanna, więc pewnie je przetestuję na maluszku.
Co do kolorów to kiedyś słyszałam na odwrót że różowy dla chłopców, niebieski dla dziewczyn... znalazłam coś takiego
"W latach 20stych zaczęto jednak produkować osobne linie stylistyczne dla dziewcząt i chłopców. Dla dziewczynek szyto sukieneczki, a dla chłopców spodenki. Początkowo, kolorystyka była jednak odwrócona – to chłopców ubierano na różowo, a dziewczynki na niebiesko.
Dlaczego?
Niebieski był kolorem delikatności, który dodatkowo, w kulturze chrześcijańskiej łączy się z wizerunkiem Matki Boskiej – naturalnym więc połączeniem było ubieranie dziewczynek na niebiesko, co odzwierciedlać miało czystość i dobro Maryji.
Różowy dla chłopców, był ułagodzoną wersją czerwonego – koloru agresji i mocy (a chłopiec to przecież przyszły mężczyzna, który musi być silny i energiczny).
Ten podział trwał ponad dwadzieścia lat – aż do lat 40stych, kiedy to kolor różowy (w wyniku działań czołowych projektantów odzieży dla dorosłych) zaczęto kojarzyć z kobiecością. Role płciowe w odzieży dla dzieci uległy więc odwróceniu – chłopcy zaczęli nosić kolor niebieski, dziewczynki różowy."