Dziewczyny, a dopytam też Was (tak apropo lekarzy gadających głupoty, ale może w tym przypadku tak nie jest):
Koleżanka odebrała wczoraj wyniki drugiego posiewu przed drożnością. W pierwszym wyszły jakieś bakterie, dostała celowany antybiotyk, no i poszła na drugi. W drugim po tamtych ani śladu, ale wyszły Streptococcus agalactiae (paciorkowiec). Lekarka jej powiedziała, że nie da się tego wyleczyć
Że w aptekach nawet nie ma na to leku, że tylko na zamówienie i w zastrzykach. Że wzięły się z układu pokarmowego, nie wiadomo od kiedy je w ogóle ma (pomijając zupełnie, że w poprzednim posiewie ich nie wykryto) i że są zagrożeniem dla porodu, bo mogą prowadzić do sepsy (w to jestem w stanie uwierzyć).
Miała któraś z Was do czynienia z tą bakterią? Lekarka gada głupoty i niepotrzebnie straszy dziewczynę czy ma rację?