Wyleglam z browarkiem na balkon i pale fajeczke, bo sie wk*rwilam z lekka. Prosiłam swojego chłopa żeby pogadał z dziećmi swojej siostry albo z siostra o tym, ze jak przychodzą do nas to maja szanować nasze zasady. I gowno pogadał.
Ostatnio wróciłam z pracy po 19, rano zrobiłam zakupy wiec myśle, zjem sobie cos dobrego. Patrzę a tam prawie pusto w lodowce. Narasta we mnie złość, ale myśle, a dupa tam. Mam merci w szafce to opierdziele sobie w ramach pocieszenia. Lecę ze ślina po pas, otwieram szafkę, a tam 4merci i to jeszcze tylko z gorzkiej czekolady. Wiec wracam z ryjem do kuchni i opierdalam mojego niewinnego chłopa, ze zerzarl wszystko sam i jak to możliwe ze pochłonął cała kostkę żółtego sera, parówki, kabanosy, merci, jogurty, lody, pomidory i paprykę. Jak sie tak darłam to młody wkroczył do akcji i mówi, ze to kuzynka wzięła wszystko na piknik. I oddaje mi pojemniki do mycia. Wzięła żarcie wyniosła na podwórko, bo miała zamysł ze zrobi piknik sobie. I dzis znow to samo, kupiłam lody, a dzieciakom dałam pieniądze żeby miały na lody i picie. Zjedli swoje, a pózniej wrócili do domu i oczywiście młoda samoobsługę poczyniła w kuchni i został mi jeden lód w zamrażarce. Żeby sie chociaż zapytała czy moze...
Wiecznie grzebią we wszystkich szafkach, głównie jak nas nie ma w domu, ostatnio znaleźli testy ciążowe i prezerwatywy, a pózniej młody sie pyta czy jestem w ciazy. Ku*wa mac. Sorry za wypociny, ale z nerwów to az sie pocę dwa razy bardziej [emoji37]
____________________________________
Ktoś tutaj był i był, a potem nagle zniknął i uporczywie go nie ma.