reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staraczki - II połowa 2020 roku

reklama
A u mnie właśnie grzaniec wjechał [emoji1786] Wasze zdrówko![emoji485]
20201214_184011.jpeg
 
Ja czytałam ostatnio artykuł, w którym były przytoczone badania chyba z USA, w których naukowcy udowodnili, że ani stres ani starania się nie wpływają na niepowodzenie zachodzenia w ciąże. Tzn. taki sam odsetek kobiet, co mają stresująca pracę, taki sam co się stara i mierzy temp, robi testy owulacyjne itd. oraz taki samy odsetek z tych, co po prostu stwierdzają, że jak się trafi to się trafi, tak samo zachodzą w ciąże. Tzn w tych grupach był taki sam odsetek tych, co się im udalo i tych, którym się nie udawało. Obalili tezę, że stres albo starania utrudniają zajście w ciążę i że "odpuszczenie" pomaga - z punktu naukowego, w niczym nie pomaga ani nie przeszkadza, po prostu. :)
Pamiętasz może skąd był ten artykuł? Chętnie też przeczytam, bo brzmi ciekawie i jednocześnie hmmm...pozytywnie i negatywnie w tym samym czasie 😅
 
Ale nikt nie pisze, że to w czymś przeszkadza. Raczej jak głowa jest wstanie przesunąć cykl, zatrzymać okres etc.
Nie o to mi chodziło. Chodziło mi o to, że tu dość często są rady typu "odpuść, to od razu zajdziesz" - naukowcy udowodnili, że wcale to tak nie dziala. Najpisalam to jako dygresję i ciekawostkę. :)
 
Pamiętasz może skąd był ten artykuł? Chętnie też przeczytam, bo brzmi ciekawie i jednocześnie hmmm...pozytywnie i negatywnie w tym samym czasie 😅
No właśnie nie pamiętam... :/ Potem żałowałam, że go nie zapisałam (czytałam go krotko po tym jak na to forum trafiłam), bo mogłabym się z Wami podzielić nim. :(
 
Ja wcześniej też podchodziłam na luzie, nie rozumiałam tych wszystkich wyliczeń, po prostu się kochaliśmy z mężem i tyle. Teraz po poronieniu to zaczynam mieć jakieś zawirowania na punkcie tych wyliczeń i wszystkich czynników które mogą wpływać na zajście w ciążę czy jej utratę.... Także rozumiem. Naprawdę. Nie mogłam pojąć że przecież wszędzie się mówi że ileś tam ciąż się roni na wczesnym etapie i nie trzeba robić z tego wielkiego halo, a teraz sama ciągle myślę co mogło pójść u nas nie tak.
Inna sprawa że od ostatniej ciąży minęło prawie 6 lat, jestem trochę starsza a mój mąż też sporo starszy ode mnie, więc może to ma wpływ. Ale tyle jest starszych od nas, nawet ci celebryci gdzie faceci są około pięćdziesiątki i mają dzieci, więc myślę że kiedyś się uda tylko jest już trudniej i tyle.
Działam jak kujon w szkole, teoria opanowana do perfekcji tylko w praktyce nie potrafię zastosować. A jak pięknie pouczam innych, cho cho. czas nie działa u mnie na korzyść, stresuje się, bo mam 41 lat, mój facet ma 47, nie należymy do młodych dla medycyny choć czujemy się młodo. 1 poronienie, lekarze kazali próbować dalej, a moja upartość pokazało że coś jest nie tak. Bo nie może być w życiu za lekko. Mam bardzo niskie AMH automatycznie komórki są niskiej jakości co też wpływa na zwiększone ryzyko poronień, u mnie liczą się miesiące, choć ponoć menopauza jeszcze daleko. Wg wyników nie kwalifikuje się nawet na IV ani na adopcję bo za starzy. Więc tylko możemy liczyć na szczęście jeśli w ogóle się uda naturalnie, od stycznia zaczynamy na wspomagaczach.
 
reklama
Do góry