reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Staraczki - II połowa 2020 roku

Też mi się wydawało, że takie wahanie może się zdarzać bo przecież nasz organizm to nie szwajcarski zegarek [emoji41]
Teraz jak byłam u ginekologa, i w 7dc po stymulacji pęcherzyk dominujący miał 10mm to powiedziała, że za mało I żebym nie liczyła na nic w tym cyklu (od następnego cyklu Podwójna dawka clo 2x1), aleeeee mam pamiętać, że organizm to nie maszyna i wszystko się może zdarzyć 🤷‍♀️😉
 
reklama
To, że nasza głowa płata figle to widać chociażby po tym jak zmieniają się nasze cykle jak tylko zaczynamy się starać [emoji16]
Ale ostatnio ktoś mówił, że przez to po prostu może przesunąć się owulacja, a w związku z tym, że faza lutealna jest stała to niby się tego nie przesunie [emoji2368]
I w sumie to mocno mnie zastanawia czy naprawdę przez to natrętne wmawianie sobie ciąży nie zatrzymujemy @ i jednocześnie przedłużamy właśnie te fazę lutealna [emoji848]
Moja gin mówiła, że na przesunięcie owu strasznie wpływa stres, choć ja żyję w stałym stresie ze względu na pracę, to mi nie wpływało nigdy na cykle. Chyba raczej odpuszczanie stresu pierwszy epizod był w styczniu br, czas najmniej stresujący w pracy, a okres mi się przesunął o 5 dni, i po tych wszystkich Waszych wpisach to się zastanawiałam czy nie mogła to być ciąża utracona (biochem, lub wczesne jej stadium) testów nie robiłam, przeszlo mi przez myśl, ale czułam się cały czas jak na okres i w końcu przyszedł i potem w lipcu b.r. przesunęło się owu też w sumie jakoś na luzie żyłam, imprezy wesela, nie nadążaliśmy z wypadami.
 
I dlatego do białej gorączki doprowadza mnie doszukiwanie przez niektórych tutaj ciąży absolutnie we wszystkim [emoji85]

Moja Pani ginekolog, a to bardzo mądra kobieta zawsze mówi, że wahania w cyklu mogą być do 7 dni w stosunku do poprzedniego cyklu i wtedy dalej uznaje się takie cykle za regularne i jeśli nie ma żadnych innych czynników, które mogłyby sugerować inaczej to również w przypadku nie większych wahań można uznać, że odbyła się owulacja.

Dopatrywanie się wszędzie poronień i ciąży biochemicznych doprowadziłoby mnie do przybytku bez klamek.
Dziewczyny zamiast skupić się na sobie, staraniach, seksie, partnerze, zdrowiu to wbijają sobie do głowy, że a może jednak straciłam dziecko...

Moja gin mówiła, że na przesunięcie owu strasznie wpływa stres, choć ja żyję w stałym stresie ze względu na pracę, to mi nie wpływało nigdy na cykle. Chyba raczej odpuszczanie stresu pierwszy epizod był w styczniu br, czas najmniej stresujący w pracy, a okres mi się przesunął o 5 dni, i po tych wszystkich Waszych wpisach to się zastanawiałam czy nie mogła to być ciąża utracona (biochem, lub wczesne jej stadium) testów nie robiłam, przeszlo mi przez myśl, ale czułam się cały czas jak na okres i w końcu przyszedł i potem w lipcu b.r. przesunęło się owu też w sumie jakoś na luzie żyłam, imprezy wesela, nie nadążaliśmy z wypadami.
 
Ja czytałam ostatnio artykuł, w którym były przytoczone badania chyba z USA, w których naukowcy udowodnili, że ani stres ani starania się nie wpływają na niepowodzenie zachodzenia w ciąże. Tzn. taki sam odsetek kobiet, co mają stresująca pracę, taki sam co się stara i mierzy temp, robi testy owulacyjne itd. oraz taki samy odsetek z tych, co po prostu stwierdzają, że jak się trafi to się trafi, tak samo zachodzą w ciąże. Tzn w tych grupach był taki sam odsetek tych, co się im udalo i tych, którym się nie udawało. Obalili tezę, że stres albo starania utrudniają zajście w ciążę i że "odpuszczenie" pomaga - z punktu naukowego, w niczym nie pomaga ani nie przeszkadza, po prostu. :)
 
Ja czytałam ostatnio artykuł, w którym były przytoczone badania chyba z USA, w których naukowcy udowodnili, że ani stres ani starania się nie wpływają na niepowodzenie zachodzenia w ciąże. Tzn. taki sam odsetek kobiet, co mają stresująca pracę, taki sam co się stara i mierzy temp, robi testy owulacyjne itd. oraz taki samy odsetek z tych, co po prostu stwierdzają, że jak się trafi to się trafi, tak samo zachodzą w ciąże. Tzn w tych grupach był taki sam odsetek tych, co się im udalo i tych, którym się nie udawało. Obalili tezę, że stres albo starania utrudniają zajście w ciążę i że "odpuszczenie" pomaga - z punktu naukowego, w niczym nie pomaga ani nie przeszkadza, po prostu. :)
Ale nikt nie pisze, że to w czymś przeszkadza. Raczej jak głowa jest wstanie przesunąć cykl, zatrzymać okres etc.
 
I dlatego do białej gorączki doprowadza mnie doszukiwanie przez niektórych tutaj ciąży absolutnie we wszystkim [emoji85]

Moja Pani ginekolog, a to bardzo mądra kobieta zawsze mówi, że wahania w cyklu mogą być do 7 dni w stosunku do poprzedniego cyklu i wtedy dalej uznaje się takie cykle za regularne i jeśli nie ma żadnych innych czynników, które mogłyby sugerować inaczej to również w przypadku nie większych wahań można uznać, że odbyła się owulacja.

Dopatrywanie się wszędzie poronień i ciąży biochemicznych doprowadziłoby mnie do przybytku bez klamek.
Dziewczyny zamiast skupić się na sobie, staraniach, seksie, partnerze, zdrowiu to wbijają sobie do głowy, że a może jednak straciłam dziecko...
Wiem, że to chore, tylko silniejsze ode mnie teraz po poronieniu. I o ile w styczniu w ogóle na to nie zwracałam uwagi tak teraz po poronieniu mam czarne myśli co do wszystkiego co się ze mną działo / dzieje. I tak jest lepiej bo staram się normalnie funkcjonować choć ciężko. Każdy myśli że się pogodziłam z tym co nas spotkało. Z jednej strony chciałabym być znowu w ciąży a z drugiej strony strach, mętlik w głowie.
 
Też poroniłam więc mogę sobie wyobrazić co czujesz i tym bardziej nie pozwól sobie na wkręcanie głupot.

Cykl się wydłużył bo po prostu mógł i tyle. Tak się po prostu zdarza i w 90% jak nie w 99% to nie zwiastuje nic złego.

Jak zaczniesz się nakręcać to i przez 3 msc możesz okresu nie mieć, a w zamian zszargane nerwy.

Ja trzymam się myśli, że albo jestem w ciąży albo nie. Robię test po dniu spodziewanej @ i albo mam dwie kreski albo czekam na @.
Inaczej naprawdę zwariujemy.
A przecież chcemy być silne i zdrowe, a nie sfrustrowane i znerwicowane jak już zobaczymy [emoji3498] [emoji7][emoji3590]
Wiem, że to chore, tylko silniejsze ode mnie teraz po poronieniu. I o ile w styczniu w ogóle na to nie zwracałam uwagi tak teraz po poronieniu mam czarne myśli co do wszystkiego co się ze mną działo / dzieje. I tak jest lepiej bo staram się normalnie funkcjonować choć ciężko. Każdy myśli że się pogodziłam z tym co nas spotkało. Z jednej strony chciałabym być znowu w ciąży a z drugiej strony strach, mętlik w głowie.
 
Wiem, że to chore, tylko silniejsze ode mnie teraz po poronieniu. I o ile w styczniu w ogóle na to nie zwracałam uwagi tak teraz po poronieniu mam czarne myśli co do wszystkiego co się ze mną działo / dzieje. I tak jest lepiej bo staram się normalnie funkcjonować choć ciężko. Każdy myśli że się pogodziłam z tym co nas spotkało. Z jednej strony chciałabym być znowu w ciąży a z drugiej strony strach, mętlik w głowie.
Wiem coś o tym , teraz jest ciężki okres dla mnie ale nie pozwalam się zdołować zajęcie sobie znalazłam zeby tak nie myśleć. Trzymam mocno kciuki ❤ ja powiem ze przed poronieniem starając się tyle czasu o dzidzie już się poddałam i za miesiąc II kreski i 8 tyg się nacieszyłam było kiepsko ale trzeba było się w końcu podnieść wróciłam do pracy i tak znowu 8 miesiąc kiedy znowu sie staramy ale trzeba mieć twardy tylek i nie poddawać się 🤗
 
reklama
Wiem, że to chore, tylko silniejsze ode mnie teraz po poronieniu. I o ile w styczniu w ogóle na to nie zwracałam uwagi tak teraz po poronieniu mam czarne myśli co do wszystkiego co się ze mną działo / dzieje. I tak jest lepiej bo staram się normalnie funkcjonować choć ciężko. Każdy myśli że się pogodziłam z tym co nas spotkało. Z jednej strony chciałabym być znowu w ciąży a z drugiej strony strach, mętlik w głowie.
Ja wcześniej też podchodziłam na luzie, nie rozumiałam tych wszystkich wyliczeń, po prostu się kochaliśmy z mężem i tyle. Teraz po poronieniu to zaczynam mieć jakieś zawirowania na punkcie tych wyliczeń i wszystkich czynników które mogą wpływać na zajście w ciążę czy jej utratę.... Także rozumiem. Naprawdę. Nie mogłam pojąć że przecież wszędzie się mówi że ileś tam ciąż się roni na wczesnym etapie i nie trzeba robić z tego wielkiego halo, a teraz sama ciągle myślę co mogło pójść u nas nie tak.
Inna sprawa że od ostatniej ciąży minęło prawie 6 lat, jestem trochę starsza a mój mąż też sporo starszy ode mnie, więc może to ma wpływ. Ale tyle jest starszych od nas, nawet ci celebryci gdzie faceci są około pięćdziesiątki i mają dzieci, więc myślę że kiedyś się uda tylko jest już trudniej i tyle.
 
Do góry