EwelinaW
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 23 Sierpień 2020
- Postów
- 6 560
Może opowiem Ci moją historie i spróbujesz spojrzeć na to z innej strony.
Wiadomość o ciąży była dla mnie i mojego partnera zaskoczeniem, ale i ogromnym szczęściem. Na usg był tak samo szczęśliwy jak ja, pierwsze chwilę były czymś niesamowitym. W 6+4 tc lecieliśmy na wakacje, dostałam zielone światło mimo, że wcześniej miałam lekkie plamienia. Zaczęło się już na lotnisku. Już tam kupiłam tampony. Uspokajało się i na nowo. Pierwsze 3 dni wakacji były nieustannym sprawdzaniem czy plamienie ustało czy nie, a ja i tak już wiedziałam jak to się skończy. Roniłam w 7 tygodniu. W 7+1 ruszyliśmy na wycieczkę offroadowa po górach. Mój partner chciał zostać w pokoju, ja nie chciałam. Wiedziałam, że to nic nie zmieni. Byliśmy ponad 2500km od domu, nawet nie w Europie. Mogłam tylko zabijać myśli nic wiecej. Na zdjęciach z tej wycieczki jesteśmy uśmiechnięci i szczęśliwi. Nikt kto je oglądal nawet nie pomyśli jaka tragedia się tam odgrywa. Kłóciliśmy się wtedy w zasadzie w każdej chwili poza tą jedną wycieczką. Ja byłam dla niego potworem bo miałam wrażenie, że nie potrafi mnie zrozumieć, że on nie potrafi cierpieć. Po powrocie do Polski było coraz gorzej. Zachowywalismy się jak ludzie, którzy nie tylko się nie kochają, ale wręcz, nienawidzą. Od razu wyjechaliśmy w góry, a tam wchodząc na szczyt znów przez chwilę było dobrze, a przy zejściu już się rozstaliśmy. Padło tyle potwornych słów, których nigdy bym nie powiedziała. Do pionu postawiła nas moja przyjaciółka, ale nasz związek nigdy nie był już taki sam. We mnie było tyle złości o żalu i już nie wiedziałam czy dlatego, że straciliśmy dziecko czy dlatego że on nie umiał cierpieć tak bardzo jak ja.
Wszystko zmieniło się jak kiedyś zobaczyłam że ocierał łzy segregując moje dokumenty, w których było usg. A później przytulił mnie i po ponad pół roku powiedział, że tęskni. Do dziś nie umiem sobie wybaczyć jaką suką byłam dla niego tylko dlatego, że miałam jakąś wizję jak powinno wyglądać jego przechodzenie przez stratę. Nigdy na to nie zasłużył i dziś wiem, że cierpi dokładnie tak samo jak ja tylko jesteśmy inni i potrzebujemy inaczej to przeżywać.
Nie pozwólcie sobie na to by z Wami się stało to samo. My straciliśmy wiele mięsiecy na dzielenie się nienawiścią zamiast miłością, a później kolejne miesiące by odbudować taki związek jaki mieliśmy.
Jesteście w tym razem, zaufaj mi [emoji3590]
Ja też nie mam zbyt ciekawej historii życia. Jak tylko skończyłam średnią poszłam do pracy, w której facet miał tendencję do wykorzystywania pracowników, uzależniania od siebie. Nieświadomie weszłam w chory związek zawodowy. Cała historia za długa by opowiadać a po drugie po 20 latach chce mieć zamknięty temat. Do tego facet, który był zazdrosny o wszystko, o studia, o to , że chce się spotkać z rodziną. Wszystko nakładało się na psychę i zamiast oderwać się, tym bardziej miałam wrażenie że sobie w życiu nie poradzę. DO tego rodzinna tragedia spowodowała, że tym jeszcze bardziej się odizolowałam. W międzyczasie zakończyłam związek z partnerem, przyszła częściowa ulga. Ale w każdym facecie widziałam potwora, gdzie zakończy się tak samo, tortury psychiczne. i tak minęło 15 lat, dziewczyny, dzisiaj nie wierzę jak mi to minęło. ogólnie po 10 latach musiałam dobić dna żeby się odbijać. A pomógł mi skok ze spadochronu, który pokazał, że mimo lęku (mam lęk wysokości, wejście na drabinę dla mnie to dramat) potrafię. To było lepsze niż or...... . no i tak zaczęłam żyć na nowo, stwierdziłam, że z facetem czy bez mogę być szczęśliwa. Ponad rok temu poznaliśmy się przez internet miało być tak, że on ma być osobą towarzyszącą na mojej imprezie , ja na jego i do widzenia. Sprawy się potoczyły inaczej. Parę miesięcy temu stwierdziliśmy, że bez sensu się zabezpieczać ryzyko w naszym wieku ciąży też już mniejsze niż u nastolatek, to co będziemy się ograniczać, korzystamy z życia jakie nam los przyniesie. Jak zobaczyłam II kreski 05,08,2020 nogi zmiękły co my zrobimy ale jednocześnie spokój ducha. Tydzień później pokazałam mu jaki pojazd będzie musiał kupić niedługo, niech zobaczy czy leasing dadzą . Zaskoczenie, totalnie wybiło go, po tygodniu tak naprawdę zaskoczył, chciał się wszystkich chwalić. Przystopowałam, zrozumiał obawy. Przez te prawie 2 miesiące zrobił to co nie mogłam doprosić się przez rok taką miał energię. Kiedy zaczęło się z poronieniem wiedziałam, że mogę na niego liczyć, ogólnie chciałam być sama, ale że krwawiłam mocno (wszystko się działo w domu) bałam się trochę ale wiedziałam też, że to jego dotyczy i on też stracił dziecko. Wiedziałam, że teraz wybuch emocji, źle wypowiedzianych słów może zniszczyć to co przez rok wypracowywaliśmy. Choć mu mówiłam, że burza hormonów , gwałtownych zmian, mogę wybuchnąć bo tak się czuję, Ma mnie po prostu doprowadzić do pionu, pocałować, nakrzyczeć , wstrząsnąć. Udało się bez tego wszystkiego. Trochę dlatego, że ze względu na pracę nie mieszkamy na co dzień. On zaskoczył że straciliśmy dziecko też dopiero po 2 tygodniach, dopiero wtedy był wyrzut emocji. I też tak myślę, że każdy z nas potrzebuje swój indywidualny czas na dojście ale też wiem że nie można w nieskończoność. Wiem, że jak nie zrobię kolejnego "skoku ze spadochronu" to nie pójdę dalej. nie mogę w nieskończoność zamykać się na ludzi i ograniczać kontakty, zwłaszcza rodzinne.