Nie wiem, jak podchodzicie do kwestii wiary. Ja jestem osobą wierzącą, mam też koleżankę w pracy - ona to wręcz bardzo wierząca
starali się z mężem o dziecko jakieś 4 lata, udało im się, w zeszłym roku zostali rodzicami. I ta koleżanka mówiła mi, że teraz, gdy ma już dziecko, wie, że to wszystko było po coś i że taki widocznie był dla niej plan. Wiadomo - jak człowiek walczy, próbuje, napotyka porażki to jaki sens można w tym widzieć? Ona też nie widziała, ale teraz mówi, że już widzi. Po prostu wie, że tak miało być, że to konkretne dziecko miało przyjść na świat w tym konkretnym momencie. Może coś w tym jest i może tak też trzeba sobie tłumaczyć?