Hej dziewczynki!!! Czytam ze martwilyscie sie o mnie....
Niestety bylam cicho bo znowu bylam kilka dni w szpitalu
Ponownie bardzo zle sie czulam i mialam skurcze, w kazdym razie tak czulam, brzuch mnie bolal. Ale tym razem bylam w tym swoim szpitalu na OCP. Z dzidzia w porzadku, macica bardzo wysoko, szyjka jaka byla taka jest, ktg podobno ok. Dali mi kilka godzin kroplowke fenoterolu z isoptinem i neospazmina ale mimo to trzeslam sie jak galareta! Rano odlaczyli. Balam sie tego fenoterolu a raczej efektu odstawienia gdy wroce do domu... A takto nic wiecej mi nie dali poza standardowa spazmolina i luteina.
Problem jest glownie ze mna... Znowu mam anemie mimo zelaza i czuje sie bardzo zle. Cisnienie mam 80/50, zawroty, zaslabniecia a do tego dusznosci bo macica uciska. Jak leze miewam brak tchu, dusi mnie, rece spocone, nogi sie trzesa, noi brzuszek twardnieje. A, i jeszcze potworne uciski na kregoslup, ze az sie zrywam ze snu...No duzo tego. Wygladam i czuje sie jak wrak. Szefowa oddzialu dlugo ze mna rozmawiala. Mam wstawac, ruszac sie i jesc bo zle ze mna. Jestem niedotleniona, niedozywiona i nie dziwne ze ledwo chodze.
Mialam tez rozmowe z psychologiem i zaczynam terapie. Jestem juz w domu i czeka mnie duzo pracy nad soba. Trzymajcie kciuki!