Bez pomocy rodziców byłabym w czarnej d*pie, nie oszukujmy się. Pewnie dopadła by mnie depresja poporodowa albo wróciła nerwica w pełnym wydaniu. Poza tym, przy mojej pracy ciężko byłoby ogarnąć żłobek, jak wrócę do roboty to pewnie uda się wciągnąć na jedną zmianę ale to wciąż rozpoczynanie koło 6 (czyli wstawanie koło 4) i nie wiadomo kiedy się skończy zmianę, bo jednak wystarczy zerwanie sieci, duże wstrzymanie czy brak zmiennika i wszystko się sypie, a nie mogę sobie po prostu zostawić wagonu byle gdzie, bo mi się wg rozkładu zmiana skończyła.