reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Służba zdrowia - historie

Bo to takie polskie i to takie nasze, by narzekać jak nam źle i nic z tym nie robić.

Przecież nikt tu nie neguje, że komuś stała się krzywda. Próbujemy wskazać drogę i rozwiązanie danej sytuacji. Ale uważacie, że lepiej nie robić nic. Także nie dziwcie się, że jest jak jest.
A mi się wydaje, że to takie polskie uważać, co kto i jak powinien był zrobić. Niech każdy robi jak uważa. Chcesz pisać skargi to pisz, nie chcesz to nie pisz. Nie mnie oceniać.

Dziewczyny chciały podzielić się przeżyciami z ciężkich porodów. A dostały w twarz, że powinny składać skargi. Że tylko narzekają i że kołko wzajemnej adoracji. A i że jak się skarg nie składa to tak jest. Jeszcze brakuje tekstu "same sobie winne". A jak się okazało, że jednak składanie nic nie daje, to z kolei pytania ile tych skarg widziały. Serio, tak trudno uwierzyć, że jak jest przyzwolenie z "góry" w danej placówce na takie a nie inne zachowania to skargi nic nie dadzą?

Wiecie czego ja się najbardziej bałam przed porodem. Opieki. Nie bólu. Tylko lekarzy. W telewizji i gazetach co rusz reportaże o błędach i nic to nie daje, a jakaś skarga da. Bardzo to naiwne podejście.
 
reklama
Ja osobiście uważam, że władzę szpitala mają na to największy wpływ. Oni dobrze wiedzą co się dzieje. Albo coś z tym robią albo nie. Ok można napisać skargę ale wiecie jak daleka droga jest od skargi do konsekwencji. Wiecie co się robi ze skargami w instytucjach państwowych? Nic się nie robi. Ktoś napisze skargę, jak trzeba odpisać to coś tam się odpisze i tyle. Na skargi telefoniczne nie robi się nic.
W punkt!👌
 
No właśnie - z naszej strony nikt Wam nie narzuca poglądu, a jedynie daje wskazówki, co można by było zrobić następnym razem.
A Wy wolicie jednak tylko ponarzekać i cicho siedzieć. Zamiast jednak wziąć sprawy w swoje ręce. Nikt za Was tego nie zrobi, a może znając swoje prawa następnym razem nie dacie się tak potraktować.
 
A Ty myślisz, że one nie wiedzą jakie mają prawa? Że nie wiedzą, że nie powinny zostać potraktowane jak zostały potraktowane? Że nie wiedzą, że mogły złożyć skargę? Otóż wiedzą. Ale z jakiś powodów tych skarg nie złożyły. Nie wiem ile Wam można tłumaczyć w kółko to samo? I Ty mówiłaś o narrow minded 🤷‍♀️
 
No właśnie - z naszej strony nikt Wam nie narzuca poglądu, a jedynie daje wskazówki, co można by było zrobić następnym razem.
A Wy wolicie jednak tylko ponarzekać i cicho siedzieć. Zamiast jednak wziąć sprawy w swoje ręce. Nikt za Was tego nie zrobi, a może znając swoje prawa następnym razem nie dacie się tak potraktować.
Ale rada jedź do szpitala 200, 500 km to nie jest rada. Złożenie skargi też żadnej gwarancji nie daje. Więc jak mają takich sytuacji uniknąć? Ok plan porodu. Ale czy to zagwarantuje, że lekarz powstrzyma się od chamskich komentarzy? Nie. Serio, ale podziwiam twoją pewność siebie w kwestii "poradzenia" sobie w takiej sytuacji.
 
Na szczęście jeśli chodzi o sam poród to personel w stosunku do mnie był w porządku, aczkolwiek miałabym kilka uwag do ich postępowania.
I tak np. na sali po porodzie było nas 5. Przyszła położna i przy 30 stopniach zamknęła na sali okno, bo one mają przeciąg. 5 minut później byłam na korytarzu i przy lekarzu, który akurat przychodził grzecznie im powiedziałam, że "skoro mają przeciąg, to nie zamkną sobie drzwi. U nas na sali jest pewnie z 35 stopni i my się dusić nie będziemy". I w zasadzie mnie jako jedyną tam traktowali z szacunkiem. A okno i drzwi były u nas na sali otwarte.

@wiola0904 Ja już dawno wyrosłam z tego, by się takimi sprawami przejmować. Niby co mogłoby się stać podczas kolejnego pobytu w szpitalu? Wysłałabym skargę do Izby Lekarskiej, a info podrzuciła do lokalnej gazety.

edit. I tu @wiola0904 wracasz do sedna problemu - ja mam na to siły, a większości pacjentów brakuje wsparcia zarówno merytorycznego, jak i psychologicznego. I tu jest największy problem. By ktoś stanął obok Ciebie i powiedział, że masz rację, ze jest to sytuacja nie do zaakceptowania. I podać "receptę" na zgłoszenie sprawy lub by taka osoba osobiście to zrobiła/zgłosiła.
 
Na szczęście jeśli chodzi o sam poród to personel w stosunku do mnie był w porządku, aczkolwiek miałabym kilka uwag do ich postępowania.
I tak np. na sali po porodzie było nas 5. Przyszła położna i przy 30 stopniach zamknęła na sali okno, bo one mają przeciąg. 5 minut później byłam na korytarzu i przy lekarzu, który akurat przychodził grzecznie im powiedziałam, że "skoro mają przeciąg, to nie zamkną sobie drzwi. U nas na sali jest pewnie z 35 stopni i my się dusić nie będziemy". I w zasadzie mnie jako jedyną tam traktowali z szacunkiem. A okno i drzwi były u nas na sali otwarte.

@wiola0904 Ja już dawno wyrosłam z tego, by się takimi sprawami przejmować. Niby co mogłoby się stać podczas kolejnego pobytu w szpitalu? Wysłałabym skargę do Izby Lekarskiej, a info podrzuciła do lokalnej gazety.
Wiesz co, myślę, że się nie dogadamy... Porównanie zwrócenia uwagi o zamknięte okno do traum jakie niektóre z nas przeszły, jest po prostu śmieszne. Bo myślę, że każda z nas może pójść i powiedzieć dokładnie to samo co Ty! Jednak leżąc Np z poronieniem, człowiek nie myśli o tym, aby kłócić się z lekarzem a aby przestało boleć, psychicznie i ficzycznie. Ale żeby to zrozumieć, musiałabyś albo poczuc to na własnej skórze, czego Ci nie życzę, albo znaleźć w sobie trochę empatii, tak, aby spróbować chociaż po części pomyśleć, co czuje dana osoba.
 
reklama
Ja naprawdę sytuacji różnych miałam mnóstwo. Raz zadzwoniłam do POZ, że potrzebuję pilnie porady lekarskiej, bo dziecko mi się rozchorowało. Oni oczywiście, że nie ma miejsc, ale jak jest źle, to proszę przyjść to lekarz przyjmie pomiędzy pacjentami. Poszłam zaraz po 13.00 i akurat cała recepcja się zmienia o 13.00. Gdzie na mnie kobieta naskoczyła, że lekarz ma wszystkie terminy zajęte i mogę sobie czekać do 18.00, a potem pojechać na IP. Wówczas tylko zapytałam czy mogę chociaż skorzystać z telefonu. Zadzwoniłam na 999 - wyjaśniłam im, że wiem, że oni pomóc mi nie mogą, ale wiem, że u nich rozmowy są nagrywane. I że w POZ lekarz odmawia przyjęcia dziecka i jak chcą to mogę dać recepcjonistkę do telefonu, to wyjaśni dlaczego. 5 minut później bardzo miły lekarz nas przyjął. Poinformowałam ich, że następnym razem zgłoszę odmowę udzielania świadczenia do NFZ.
A ja osobiście jestem zarówno po porodzie sn, jak i cc, a także mam za sobą poronienie zakończone łyżeczkowaniem. Wiem jak się człowiek czuje w trakcie, ale nikt w trakcie nie każe pisać skargi. Można to zrobić i miesiąc później.
 
Do góry