Marcelinaa
Fanka BB :)
MARCELINAA a czym sie denerwujesz kochana, konkretnie czyms czy kims czy tak bez powodu? hormony?
Dzięku Susumali
Właśnie chyba nie bez powodu.. w sobotę pojechałam kupić dywany..
Był kiermasz.
Potrzebowałam 3.
Normalnie to bym wydała na 1 sztukę tysiąc zł a na kiermaszu taki kosztował 600 zł.
Na miejscu oczywiście problem, bo mąż nie chciał podejmować decyzji.
Musiałam na szybko coś wybrać spomiędzy tłumu ludzi wykupujących towar.
Wybrałam 2. Trzeci albo był za drogi, albo za podobny.
Mąż oczywiście już poirytowany moim niezdecydowaniem i tym, że się spieszy do pracy.
Wyskoczył tylko żeby wziąć te dywany i przewieźć większym samochodem do domu.
Dojechałam do domu i wiecie..jak to baba.
Zorientowałam się, że źle wybrałam.
Dzwonie do męża, wielka jazda w słuchawce, że nie ma czasu, że co ja znowu wymyślam, że trzeba było na miejscu i takie tam.
Bojąc się, że zanim wróci ludzie wykupią dywany poprosiłam ojca- w końcu z tego 4 piętra trzeba to wytargać itd.
Na miejscu udało mi się wymienić i jeszcze wytargować 150 zł na piękny fioletowy dywan dla dziecka.
Pojechałam więc z 1 do wymiany a wróciłam happy z dwoma.
Oczekując od męża pochwały i wdzięczności (za to że go jednak nie fatygowałam) o ja naiwna ! dostałam burę.
Że jak tak to mam sobie wszystko z tatusiem załatwiać i takie tam..
Cała sobota nerwowa..
W niedziele pojechałam na zakupy.
Kupiłam wszystko ładnie pięknie i przy kasie zonk.
Okazało się, że mBank nie działa.
Nie mam czym zapłacić.
Dzwonie do męża bo ma moją kartę z PKO czy ją przywiezie (jak nie to sama pojadę).
Przyjechał.
Ale jak tylko wysiadł z samochodu wielki foch i kolejna jazda...
Dnia następnego czyli w poniedziałek wracam do domu i od razu mam zawał.
Całe mieszkanie białe jakby ktoś wysypał mąke.
Dywany, łózka, szafki, kuchnia i wszystkie bibeloty, jedzenie, łazienka i każdy kosmetyk.
Wszystko.
Sąsiedzi z dołu robią remont łazienki i burzą ściany i cały pył poszedł do nas.
Interweniowaliśmy ale spotkaliśmy się z totalnym ignoranctwem i zapowiedzią, że we wtorek będą je dalej burzyć.
We wtorek miałam do pracy na 10tą więc do 8 miałam spać.
Mąż przed wyjściem pozatykał co się dało.
O siódmej przymusowa pobudka- remont.
Wstałam już wściekła, patrzę w ubikacji i kuchni biało.
Zaczęłam skakać na stołku i zatykać to, o czym nie pomyśleliśmy.
Siku w ubikacji robiłam na bezdechu a jak wyszłam to miałam siwe włosy.
Ubrałam się i poszłam z psami, Crom, 2,5 letni głupi pies nie wytrzymał i zsikał mi się na klatce.. musiał chodzić w nocy pić.
Musiałam sprzątnąć kilka pięter na klatce..
I jak tu się nie wkur**iać ??
To tak w skrócie...
Pojechałam do pracy i napisałam tego posta..
Do domu wróciłam o 18tej.
O 17 30 skończyli kuć.
10,5 godziny kucia.
Masakra.
A jakbym miała już dziecko?
Ciekawe co dziś będzie.....