doooopa napisalam opis porodu i mi wcielo teraz musze isc karmic jutro sprobuje jeszcze raz
ok mam nadzieje ze mi sie uda napisac i ze nie dostane opr od moderatora
SZYBKIE narodziny malego misia....bedzie napisane szybko takze wiecie nie czepiajcie sie
jak wam napisalam 13 maja do poludnia ( akurat to byl dzien mamy u nas tutaj
) odszedl mi czop przestraszylam sie jak wariatka od razu dryndnelam do M ze trza byc w gotowosci bom juz nie zakorkowana ale dzien zlecial nic sie nie dzialo , w nocy spac nie moglam jakos tak dziwnie sie czulam niby cus mnie tam bolalo ale nie chcialam sie nakrecac. 14 maja o 6 rano obudzil mnie skurczybyk ale taki mocniejszy mysle sobie a moze jednak ... i tak leze sobie w wyrku naslu****ac . co mi jeszcze rano dalo do myslenia to to ze czulam czkawke maluszka z innej strony jakby sie obrucil czy cus niom i tak leze i leze i ten bol sie powtarza patrze na zegarek co ile minut .... co 8 minut
o 7 rano obudzil sie M i mu mowie ze chyba mam skorcze zaczynamy liczyc odstepy razem i wychodzi na to ze co 6 minut i coraz bardziej boli no to sru do wanny szybkie myju myju i golonko skurcze nie ustepuja . nie mamy watpliwosci ...RODZIMY
wychodze z wanny a bol nagle staje sie nie do zniesienia !!!! M dzwoni do tesciowki ze ma przyjezdzadc bo ja rodze ( na szczescie to jest rano wiec Leo jakos to zniesie) , skurcze co 5 - 4 minuty boli jak choooooooooooooooooooooooooolera!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! w miedzy czasie budzi sie Leo M go ubiera a raczej walczy z nim zeby dal sie ubrac a ja zwijam sie z bolu kleczoc na kolanach jak pies ...podaczas skurczy , jak skurcze ustepuja to wstaje i zapindalam po chalupie dopakowujac torbe niby pare drobiazgow zostalo ale w tych bolach i nerwach jest to dla mnie nie wykonalne , ale i tak biore sie jeszcze za odkurzacz zeby posprzatac
bo przeciez moj synus musi miec porzadek niom i odkurzam a jak mam skurcz to padam na kolana ja nie wiem ale jak tylko przychodzil skurcz to padam na te moje bidne kolana i w pozycji pieska krece tylkiem . tesciowka przyjezdza skurcze co 3-4 minuty a tu jeszcze pies do wyprowadzenia M szybko z kundlem na siku a ja juz wydzieram sie bo nie moge z bolu!!!!! jesooossss jak to wszystko szybko postepowalo.... Leo pomaga mi oddychac ...doslownie dziewczyny jak mialam bol to sobie glosno oddychalam i ten moj synus pochylal sie na mamunia i oddychal jak ja
ok cala ta akcja trwa jakas godzinke moze troche dluzej ... torba spakowana udaje mi sie dojsc do auta . no to jedziemy ja polozylam sie na tylnym siedzeniu w aucie bo siedziec juz nie moglam w szpitalu jestesmy w 10 minut . wysiadamy z auta a mnie przed wejsciem do szpitala lapie taki skurcz ze nie mam sil isc , stajemy przed tym wejsciem pelno ludzi a ja wtulam sie w M krecac dooopa ok skurcz ustepuje wchodzimy do szpitala nastepny skurcz mysle sobie nie dojde nie ma szans zaciskam nogi doslownie! wrzeszcze na M ze ma jakis wozek skombinowac bo ja nie dojde do windy a nasza porodowka na 9 pietrze ale winda akurat jest na dole no to ideeeeeeeeeeee wchodzimy do windy a tam cholera kilka osob ale widzac mnie ( to wiem z opowiesci M , bo ja juz nie kontaktowalam ) wszyscy wysiadaja jakis pracownik szpitala przybiega i wlancza winde tylko na 9 pietro ze jedziemy od razu na porodowke
...i teraz najlepszy numer drzwi od windy sie otwieraja a ja doslownie padam na te nieszczesne moje kolana i rycze ze nie mam sil isc dalej a sala porodowa doslownie 5 metrow . cala ta akcje dostrzega sam pan ordynator i szybko przybiega po mnie z wozkiem i te 5 metrow wiezie mnie na sale M przoduje z torba. resztkami sil wczlapuje sie na lozko polozna czeka az skurcz pojdzie i mnie bada ja tylko czekam co uslysze a ona do nas ....no bejbik dzisiaj bedzie z nami mamy 8 cm rozwarcia
bylismy w szoku z M , a ja chyba najszczesliwsza na swieice ze to juz tak blisko. o godzinie 9.40 ( czyli w szpitalu bylismy cos kolo 9.20 - 9.30) podlanaczaja mnie pod ctg i tak 30 minut zwijania sie z bolu z tymi cholernymi pasami , co skurcz to ja mysle o tym moim synku kotry jest w domu z tesciowa i dla niego sie postaram jak najszybciej urodzic na prawde dziewczyny co skurcz to myslalam o nim ze on w domu, ze bez mamy bez taty itd. to mi pomagalo ale bol byl nie wytrzymania i poprosilam o cos przeciwbolowego , dostalam buscopan, w miedzy czasie mamy juz 10 cm ja sycze z bolu a M gaduli z polozna ze pierwszy porod w wannie czy mozemy do wanny? ( mi jest wszystko jedno byle ten bol sie skonczyl) oczywisice nie ma problemu ctg sie konczy , nalewaja wody do wanny i czlapie w bolach do wody.....jezuuuuuuuuuu jaka ulga w tej cieplej wodzie na prawde polecam
. skurcz za skurczem ale zadnych partych (ja caly czas w glowie ze Leo w domu) , decyzja o przebiciu pecherza i pozniej to juz chwilka jak zaczynaja sie parte. .kurcze tak mnie te parte bolaly ze nie mialam sil powietrza nabrac. niom ale jak juz czulam glowke to tak sie zmobilizowalam ze trzy parte i o 11.19 misiu wyplynol.....taki maliutki i cieplutki.. 50 cm, 3010 g . poplakalam sie jak bobr takie samie niezapomniane niepowtarzalne uczucie jak maluszka przytulilam jak przy pierwszym porodzie... posiedzielismy jeszcze chwilke w wannie, lozysko , przecieice przez M pepowiny i sru na wyrko torszku mi sie pelklo ale tylko dwa szwy takze ok.
jak dla mnie lepszego pordu nie moglam sobie wymarzyc, fakt ze nerwow bylo bo w pewnym momencie balam sie ze nie dojedziemy do szpitala na czas to wszystko dzialo sie tak szybko ze do dzisiaj nie moge w to uwierzyc, bolalo jak cholera ale jestem szczesliwa ze w wannie i ze moglam na drugi dzien isc juz do domu, ze po dwoch godzinach latalam juz po oddziale , ze po porodzie nic mnie nie boli, ze moge byc aktywna jak dalej, ze moge siedziec na tylku itd.
a z maluszkiem juz lepiej z dnia dzien jest aktywniejszy, pije mleczko na razie odciagam zeby miec pewnosc ze sie najadl, przybral juz troszke takze pomalutku a wsio bedzie ok. z Leo tez bedzie ok wszyscy potrzebujemy czasu.
dziewczyny chcialam napisac wiecej jakos tak bardziej czytlnie ale nie dalam rady.
jeszcze tylko jak mi sie uda to wrzuce zdjecia