Eh, sory że napiszę mega samolubnego posta ale muszę się wyżalić...
no więc żalę się...
Mam znajomą (już nie dobrą), która podobnie jak my jest mamą (urodziła w czerwcu). Typ osoby dziobaka, której najulubieńszym zdaniem jest "ale w książkach pisali, że...". Zanim mój mały się urodził wypytywała czy to już mam, czy tamto już kupiłam, czy wiem że to czy to, bo ona czytała że... itd. (odbierałam to jako zwykłe porady, aczkolwiek odczuwalne było coś na zasadzie "ja wiem lepiej, jestem doświadczona a ty nic niewiedząca słuchaj"). No nic. Gdy mój bąbel urodził się nawet kilka razy wpadła do nas ze swoim synkiem i mężem, niby wszystko było ok. Wymienialiśmy nasze spostrzeżenia, doświadczenia, generalnie nie wytykała, że coś jej zdaniem robimy nie tak...ale...
Jakiś czas temu dowiedziałam się od naszej wspólnej znajomej, że delikatnie mówiąc ktoś mi tyłek obrabia. Kumpela była po prostu oburzona tym stekiem bzdur na mój temat.
Po pierwsze jestem NIEODPOWIEDZIALNA bo EKSPERYMENTUJE na moim dziecku. Chodzi o to, że bierzemy udział w programie darmowych szczepnień, zresztą pisałam już o tym wcześniej. Mały dostaje Hexę (6w1), Prenevar (Pneumokoki) i Nesivac (Meningokoki), czyli standardowe szczepionki, za które nromalnie płaci się grube pieniażki. Nasze EKSPERYMENTOWANIE polega na tym, że po każdym szczepieniu przez 3 dni mierzymy temp i zapisujemy obserwacje dot miejsca wkłucia, np. jak długo było zaczerwnienienie czy opuchlizna i wsio. A no i raz będzie dodatkowo pobrana krewka żeby sprawdzić poziom przeciwciał po kilku dawkach szczepionki. Dane potrzebne są do badań do habilitacji, które robi znajomy naszego pediatry
No właśnie kolejna kwestia, że szczepienia polecił nam nasz rodzinny lekarz, zresztą większość dzieci, które biorą w tym udział to dzieci z rodzin lekarskich
No wracając do wątku...eksperymentujemy na naszym dziecku. jesteśmy fe fe! Nosz qwa! A może zazdrość w tyłek kłuje, że dzięki temu udało nam się zaoszczędzić duuuużo pieniążków a oni płacą ?? I tak rozpowiada o nas pinda jedna!
Ale to jeszcze nie wszystko!
Ja psuję dziecku kręgosłup i narażam jego życie bo noszę w chuście. No przecież może się udusić, wypaść, krzywo plecy trzyma. Ja jakaś niepoważna jestem, dziwaczka co się naczytała bzdur w internecie, że chusty są zdrowe. Jak jej pokazywałam to "ojej, jaka ładna, kolorowa" a takie chamstwa o mnie rozpowiada, nawet nie widziała jak mały siedzi w chuście, nie ma o tym pojęcia! grrr!
Dziecko w gównach trzymam...bo mamy kilka pieluszek wielorazowych, tzw. kieszonek. Zakładam małemu na dzień w domu, żeby dupcia mogła trochę od pampresów odpocząć. Dla mnie rewelacja, nie trzeba prasować, wystarczy pranie w 60 stopniach z dodatkiem specjalnego proszku odkażającego. Przy mnie mówiła, że fajne są. A za plecami, że po kupie to przecież trzeba wygotować pieluszki, że to niehigieniczne, że jakiegoś syfa mały złapie...
A no i w sylwestra dziecko same zostawiliśmy! Mały zasnął, a za ścianą sąsiad miał imprezę, zaprosił nas na drinka. Nastawiliśmy nianię i poszliśmy na godzinkę (dosłownie) chwilę pogadać, posiedzieć. Zresztą co kwadrans chodziłam sprawdzić czy wszystko ok, bo schizol straszny jestem. Nawet jak mały śpi w ciągu dnia to chodzę co jakiś czas sprawdzić czy wszystko ok. Mieszkamy drzwi w drzwi. O północy wróciłam do małego, żeby w razie czego być obok gdyby się strzałów przestraszył. Po chwili mąż wrócił i już siedzieliśmy w domu. Faktycznie zostawiliśmy Gabiego samego...oj ja zła matka jestem...
Pomijam już takie drobne docinki, że nieregularnie karmię, bo przecież w książkach piszą, że trzeba co 3 godziny. A ja daję na zawołanie. Że mały śpi z nami w łóżku (bo to chyba źle, że lubię mieć go obok siebie i wygodniej mi go w nocy karmić).
EHH...ręce opadają...
jak następnym razem ją spotkam to sobie porozmawiamy... a teraz po ludzku jest mi po prostu przykro. Bezpodstawne rozpowiadanie bzdur, bo wiem, że dobrze robię, że staram się dla mojego maluszka jak najlepiej, zanim coś zrobię to pytam się na forum, czytam opinie, porady bardziej doświadczonych...ba! qrna, przecież ja prawie psycholożka jestem i to na dodatek od wspomagania rozwoju...więc chyba coś tam teoretycznie wiem o tym jak dziecko się rozwija, co jest dobre a co nie...
teraz wiem, że mój najczulszy punkt to podważanie moich kompetencji jako mamy :-(...
no to wyżaliłam się...