Zaraz tego mojego M zabije. Normalnie cholery z nim dostaje!!!
Wrócił z pracy wcześniej, ja szczęśliwa że wreszcie z kimś pogadam itd. Zrobiłam pyszny obiadek, deser,ciasto , zjadł i....klap na kanape. MECZ.
Nie ważne,że w domu jest potworny bałagan, że ja poprostu nie daję rady tego ogarniac bo nie dość,z czuję się ociężała jak wieloryb to muszę pilnować młodej,która wpada ciągle na nowe pomysły ( no i nauka nocnikowania). W dodatku młoda porozwalała po całym mieszkaniu zabawki a ja nie mogę si schylać.Nie wiem dlaczego,al boli mnie brzuch gdy się zegnę. Ale nic... PAN MA MECZ, PAN MUSI ODPOCZĄĆ. A ja kiedy mogę odpocząc??????? W nocy nie,bo wstaję do dziecka (w końcu PAN PRACUJE), w dzień nie, bo dziecko i nie ma mowy żebym się na chwilę położyła. Wieczorem nie, bo PAN ODPOCZYWA więc muszę ogarniać co trzeba sama. Jak ja bym chciała żeby on choć na jedsen dzien sie ze mną zamienił, dostał nagle taki brzuch, czuł ból kręgosłupa, nie mógł dotknąć stóp, nachylić się. A jeszcze mi taki powie,że mam nie robić porządków. JASNE - będę w tym syfie życ przez cały weekend,po czym i tak zostane z tym sama. Cholera. Mam dosyć. Jak by mówić do ściany!