Witajcie Dziewczyny
Luizka też się popłakałam czytając Twojego posta, mogę sobie tylko wyobrazić co czuliście, my tylko raz mieliśmy taką sytuację że wzywaliśmy karetkę bo Jasio wymiotował i się dusił, pamiętam że było to straszne, ale to i tak nic w porównaniu z tym co Wy przeżyliście. Dobrze że Piotruś dochodzi pomalutku do siebie, za jakiś czas nie będzie już pamiętał o tych smutnych przeżyciach.
Lilijanno gratuluję z całego serca
dbaj teraz o siebie i groszka
. Ja też coraz częściej myślę o drugim maluszku, tylko chyba poczekamy do wiosny, bo jestem teraz głównym inżynierem na jedym z 3 kontraktów jakie mamy teraz w firmie i też pracuję przy pozostałych dwóch i nie chciałabym zostawiać kolegów z biura na lodzie, bo naprawde mam w porządku kierownika, a jakbym była w ciąży to chciałabym iść odrazu na zwolnienie
wtedy co miesiąc bym dostawała więcej niż jakbym pracowała, mogła coś dorobić w domu i Jasio by nie chodził do żłobka i tym sposobem byśmy odłożyli na żłobek dla dwójki dzieci jak już bym znów musiała iść do pracy
Przepraszam że do pozostałych postów się nie odniosę, ale mam jeszcze prace
właśnie skończyłam pracę domową z pracy na etacie, a teraz zabieram się ze zlecenie, dobrze że jeszcze tylko jutro i się wyśpie
.
Mój mąż wrócił dziś popołudniu z Jasiem do domu i mówi że pani w żłobku była dziś w szoku bo Jasio powiedział całe zdanie "A mama dziś przyjdzie"
pani była tak zdziwiona że tą informacją podzieliła się ze swoimi kolezankami ale takim tonem zaczęła im to mówić że one się przestraszyły że coś się stało. Od 2 stycznia już nie odbieram Jasia ze żłobka
bo już normalnie kończe prace i teraz spotykamy się dopiero w domu, a Jasio chyba się przyzwyczaił że codziennie po niego przychodziłam, ale jest jeden plus bo jestem w domu ok 25min przed chłopakami i jak wchodzą do domu to mają ciepły obiad