luizka4don
Fanka BB :)
Witam. Na wstepie chciałabym wam życzyć wszystkiego najlepszego w NOWYM ROKU. My niestety spedziliśmy inaczej niz to było planowane
No ale cóz takie zycie niestety jest
Tak jak pisałam wczesciej jechałam na kontrolne usg....Niestety na Usg okazało sie że komory jednak sie poszerzyły i to o dosc dużo .Wiec zniepokojona tym wynikiem udalismy sie do poradni chirurgicznej ,było juz pożno i poradnie byly nieczynne wiec poszlismy do izby przyjeć zapytac jakiegos chirurga co mamy robic. Pani dr chirurg kazała nam sie udac pod oddział chirurgi do sekretariatu i powiedziała ze zadzwoni po druga dr i ona dojdzie równiez . No to już cała w strachu poszlismy w wyznaczone miejsce po chwili zjawila sie pani dr chirurg i obejrzała małego zapytała czy wymiotuje ,gorączkuje i czy jest niespokojny(objawy cisnienia śródczaszkowego=dysfunkcja zastawki) ja powiedziałam ze jak widac mały jest pogodny i nic takiego nie zaobserwowałam no to zadecydowali sciagnac pania ordynator . Padła decyzja przyjecia go na oddział i wykonania tomografi komputerowej oraz RTG jamy brzusznej ku ocenie gdzie znajduje sie zastawka i dren odprowadzajacy .Zostalismy przyjeci 29.12.11 o godz 14 zaraz dostalismy zakaz podawania jedzenia i picia małemu a on sam został podłaczony pod kroplówke Tomografia została zaplanowana na 20 czekałam z nadzieja ze jednak to chwilowe i że wszystko jest ok .wybiła 19,45 zjechalismy z pielegniarka na radiologie najpierw na RTG gdzie maz musiał na siłe trzymac Piotrusia za nogi i za rece zeby sie nie poruszył a nastepnie na tomografie komputerowa gdzie mały dostał narkoze widzac pomału mdlejacego Piotrusia nie wytrzymałam i łzy same leciały mi z oczu i co chwile powtarzałam jak opentana czemu on musi tyle cierpiec...za co ...czemu tam ja nie leżę.....po 45 minutach poroszono mnie o wejscie i wyjechanie łózeczkiem z nieprzytomnym Piotrusiem i udanie sie na oddział tam mały został podłaczony pod monitory a my z niecierpliwoscią czekaliśmy na dr . Po ok 10 min zostalismy poproszeni o podejscie do komputera i zostało nam pokazane w czym tkwi problem(Dren w komorze tkwił za płytko i nie odciagał prawidłowej ilosci płynu oraz dren w brzuszku troche sie spętlił) Wiec było wszystko jasne OPERACJA WYMIANY ZASTWAKI !!! Rozsypałam sie strasznie ale po chwil;i musialam sie wziasc w garsc i jakos wrocic do sali po jakims czasie mały sie obudził dostał troche piciu serek i kolkejne 6 godzin na czczo bo opreacje zaplanowano na drugi dzien na 9 rano . Cała noc nie spałam i siedziałam patrzac na moje kochane serduszko.......o godzinie 8,50 zadzwonił tel na oddział ze Piotruś ma przyjechac na blok operacyjny serce mi sie zatrzymało.......w zwiazku ze było mało pielegniarek musialam jechac ja z druga pieliegniarka ....drzwi od bloku sie otworzyły stalismy w sali przed w ktorej widzialam cala sale operacyjna....Przyszedł anestezjolog kazał wziasc mi Piotrusia na rece i trzymac mocno głowe a oni podali mu srodek usypiajacy w sekune mały juz spał zabrali go odemnie a ja zaryczana wracałam na oddział ...operacja trwała 2,5h tamta zastawke wyciagnieto i załozono druga po lewej stronie(tamta była po prawej) ale bardziej za uchem inna technika....zostałam poproszona na wybudzeniówke gdy tam weszła serce staneło mi w gardle zobaczyłam moje kochane dziecko cale pomaranczowe od jodyny z opatrunakmi z jednej i drugiej strony głowy podłaczone do aparatury i jeczace z bolu zachrypnietym glosikiem po rurce intubacyjnej.....łzy mi leciały mimo woli i znowu zaczelam pytac czemu...czemu on tak cierpi przeciez on jest taki malutrki a to juz 3 operacja........wziełam leciutko go na rece i przytuliam ale przysypiał i budzil sie z płaczem wiec porpsiłam o cos usypiajacego i wyciszajacego po czym mały zasnał po 2 h pojechalismy na oiddział gdzie dostał silne leki przeciwbolowe dożylnie .....nastepny dzien maly lezal bo nie ccialam go podnosic bo byl caly obolaly z dnia na dzien pomału robilismy postepy w ruszaniu sie o 23 w sylwka zrobilam mu pierwsza pionizacje i 1,5h spacerowalismy po korytarzu o 24 patrzelismy na fajerwerki małemu sie strasznie podobały pozniej poszlismy lulu oczywiscie ja na podlodze niestety takie warunki.....wczoraj wyszlismy maly juz prawie doszedl do siebie jeszcze troche gorzej chodzi ale pomalu nabiera wprawy.. 10 idziemy do poradni na kontrole....
Mam nadzieje ze to jest ostatnia zastawka.....!!!!!
Tak jak pisałam wczesciej jechałam na kontrolne usg....Niestety na Usg okazało sie że komory jednak sie poszerzyły i to o dosc dużo .Wiec zniepokojona tym wynikiem udalismy sie do poradni chirurgicznej ,było juz pożno i poradnie byly nieczynne wiec poszlismy do izby przyjeć zapytac jakiegos chirurga co mamy robic. Pani dr chirurg kazała nam sie udac pod oddział chirurgi do sekretariatu i powiedziała ze zadzwoni po druga dr i ona dojdzie równiez . No to już cała w strachu poszlismy w wyznaczone miejsce po chwili zjawila sie pani dr chirurg i obejrzała małego zapytała czy wymiotuje ,gorączkuje i czy jest niespokojny(objawy cisnienia śródczaszkowego=dysfunkcja zastawki) ja powiedziałam ze jak widac mały jest pogodny i nic takiego nie zaobserwowałam no to zadecydowali sciagnac pania ordynator . Padła decyzja przyjecia go na oddział i wykonania tomografi komputerowej oraz RTG jamy brzusznej ku ocenie gdzie znajduje sie zastawka i dren odprowadzajacy .Zostalismy przyjeci 29.12.11 o godz 14 zaraz dostalismy zakaz podawania jedzenia i picia małemu a on sam został podłaczony pod kroplówke Tomografia została zaplanowana na 20 czekałam z nadzieja ze jednak to chwilowe i że wszystko jest ok .wybiła 19,45 zjechalismy z pielegniarka na radiologie najpierw na RTG gdzie maz musiał na siłe trzymac Piotrusia za nogi i za rece zeby sie nie poruszył a nastepnie na tomografie komputerowa gdzie mały dostał narkoze widzac pomału mdlejacego Piotrusia nie wytrzymałam i łzy same leciały mi z oczu i co chwile powtarzałam jak opentana czemu on musi tyle cierpiec...za co ...czemu tam ja nie leżę.....po 45 minutach poroszono mnie o wejscie i wyjechanie łózeczkiem z nieprzytomnym Piotrusiem i udanie sie na oddział tam mały został podłaczony pod monitory a my z niecierpliwoscią czekaliśmy na dr . Po ok 10 min zostalismy poproszeni o podejscie do komputera i zostało nam pokazane w czym tkwi problem(Dren w komorze tkwił za płytko i nie odciagał prawidłowej ilosci płynu oraz dren w brzuszku troche sie spętlił) Wiec było wszystko jasne OPERACJA WYMIANY ZASTWAKI !!! Rozsypałam sie strasznie ale po chwil;i musialam sie wziasc w garsc i jakos wrocic do sali po jakims czasie mały sie obudził dostał troche piciu serek i kolkejne 6 godzin na czczo bo opreacje zaplanowano na drugi dzien na 9 rano . Cała noc nie spałam i siedziałam patrzac na moje kochane serduszko.......o godzinie 8,50 zadzwonił tel na oddział ze Piotruś ma przyjechac na blok operacyjny serce mi sie zatrzymało.......w zwiazku ze było mało pielegniarek musialam jechac ja z druga pieliegniarka ....drzwi od bloku sie otworzyły stalismy w sali przed w ktorej widzialam cala sale operacyjna....Przyszedł anestezjolog kazał wziasc mi Piotrusia na rece i trzymac mocno głowe a oni podali mu srodek usypiajacy w sekune mały juz spał zabrali go odemnie a ja zaryczana wracałam na oddział ...operacja trwała 2,5h tamta zastawke wyciagnieto i załozono druga po lewej stronie(tamta była po prawej) ale bardziej za uchem inna technika....zostałam poproszona na wybudzeniówke gdy tam weszła serce staneło mi w gardle zobaczyłam moje kochane dziecko cale pomaranczowe od jodyny z opatrunakmi z jednej i drugiej strony głowy podłaczone do aparatury i jeczace z bolu zachrypnietym glosikiem po rurce intubacyjnej.....łzy mi leciały mimo woli i znowu zaczelam pytac czemu...czemu on tak cierpi przeciez on jest taki malutrki a to juz 3 operacja........wziełam leciutko go na rece i przytuliam ale przysypiał i budzil sie z płaczem wiec porpsiłam o cos usypiajacego i wyciszajacego po czym mały zasnał po 2 h pojechalismy na oiddział gdzie dostał silne leki przeciwbolowe dożylnie .....nastepny dzien maly lezal bo nie ccialam go podnosic bo byl caly obolaly z dnia na dzien pomału robilismy postepy w ruszaniu sie o 23 w sylwka zrobilam mu pierwsza pionizacje i 1,5h spacerowalismy po korytarzu o 24 patrzelismy na fajerwerki małemu sie strasznie podobały pozniej poszlismy lulu oczywiscie ja na podlodze niestety takie warunki.....wczoraj wyszlismy maly juz prawie doszedl do siebie jeszcze troche gorzej chodzi ale pomalu nabiera wprawy.. 10 idziemy do poradni na kontrole....
Mam nadzieje ze to jest ostatnia zastawka.....!!!!!