Ja wczoraj zaliczyłam mega doła. Mały strasznie marudził , co chwilę były płacze, darcia się, nawet noszenie nie uspokajało. Spał bardzo mało i niespokojnie a ja byłam strasznie zmęczona i zdołowana. Wreszcie nie wytrzymałam i przy kolejnym kryzysie się poryczałam :-( Zaparzyłam meliskę, zjadłam coś słodkiego, troszkę jeszcze popłakałam i o 16 poszłam na kolejny spacer. Pomogło. Zwłaszcza towarzystwo na spacerze fajnej sąsiadki ze swoją małą. Po spacerku zaprosiła mnie do siebie na kawkę żebym nie siedziała sama w domku póki mąż się wróci. Mały się wyspał ponad 2 godz, i jak wstał to mu humorek dopisywał a mąż wziął na siebie całą opiekę wieczorną żebym mogła chwilę odetchnąć. Powiem wam że dawno się tak paskudnie nie czułam aż nie mogłam tchu złapać :-( Dobrze że weekend i mąż dziś będzie w domku szybciej, zawsze mi raźniej jak jest z nami. Poza tym dziś obiecałam sobie nie wpadać w histerię i radzić sobie z humorami młodego. Na razie mi wychodzi ;-) trzymajcie kciuki.
Miłego weekendu mamusie