andzia1987
Fanka BB :)
hej mamuśki. dochodzimy po woli z małym do ładu.
Po laktacyjnych rewolucjach mały ciągnie w dzień cyca przez kapturek a na noc odciągam pokarm laktatorem i Gabryś dostaje butlę, a właściwie tatuś karmi małego ;P gdy mama smacznie odsypia.
nie mamy problemu z kupkami i spaniem. jak już porządnie zaśnie to nie ma dzieciaka na 2-3 h, no chyba, że obudzi go kupa albo bączki
Jedyne co nas zaniepokoiło to ropka :/ dzisiaj mały obudził się z zaklejonym lewym oczkiem :/ zaparzyliśmy rumianek, przemywamy jałowym gazikiem. po kąpaniu wkropimy sól fizjologiczną do oczu. czytałam, że 1-2 dni ropki to nic poważnego, ale jak nie przejdzie do jutra to skonsultujemy się z lekarzem. Czy wasze bąble też miały problem z oczkami?
to tyle o małym...gorzej ze mną. Pozwólcie, że trochę pomarudzę. Łączę się w bólu z fiufiu. Też jestem pozszywana, z zewnątrz mam chyba 6 albo 7 szwów, w środku nie pytałam się ile. Przy tyłku, tuż pod cięciem mam ogromnego siniaka, chodzę zgięta w pół kulejąc na prawą nogę, sikam na stojąco, ledwo siedzę na poduszce z dziurą :/ no ale taka jest podobno cena za krótką drugą fazę - z partymi "męczyłam się" zaledwie 7 minut. Mały po prostu bardzo mocno napierał, dość spory z niego chłopak, więc teraz mam wrażenie jakby mi granat w tyłku eksplodował :/ (relacja wkrótce )
Pocieszam się, że z każdym dniem jest ciut lepiej. Macica ładnie się oczyszcza, jak mały porządnie zassie to aż mi jeździ w brzuchu. Krwawienia są mniejsze. Musieli mnie mocno wyłyżeczkować, popłód poprzyklejał się do ścianek macicy więc przez pierwsze 3 dni ciekło ze mnie okrutnie :/ teraz to jest pikuś, jak w okresie A no i brzucha prawie nie mam. Jest prawie jak przed ciążą.
Moim zdaniem połóg jest o wiele gorszy niż poród. Kilka godzin cierpienia, które mijają i o których się zapomina są mniej nękające niż całe dnie ciągnących szwów i obolałego tyłka. Bardzo chciałabym wziąć małego na ręce, pochodzić po mieszkaniu, robić więcej wokół niego. Jak na razie to mój kochany mąż małego przewija, kąpie, podaje do karmienia. Mnie tak ciągnie rana, że nie ustoję kilku minut. Ale leżenie z małym na brzuchu i przytulanie na leżąco też jest fantastyczne. W czwartek zdjęcie szwów, mam nadzieję, że będzie lepiej.
No i jeszcze przykra wiadomość...
Wczoraj rodzice pojechali odwiedzić babcię. Zero kontaktu, nawet ich nie rozpoznała, leżała prawie nieprzytomna. Dzisiaj w południe dostaliśmy telefon, że odeszła... Mam takie głupie uczucie, że przez ten hormonalny bałagan nie potrafię odczuwać smutku i żalu Jestem szczęśliwą i spełnioną mamą, mój synuś jest całym moim światem i nic innego nie dochodzi do mojej świadomości poza nim...mam do siebie o to pretensje, ale wiem, że przyjdzie czas, żeby uświadomić sobie to co się wydarzyło.
Po laktacyjnych rewolucjach mały ciągnie w dzień cyca przez kapturek a na noc odciągam pokarm laktatorem i Gabryś dostaje butlę, a właściwie tatuś karmi małego ;P gdy mama smacznie odsypia.
nie mamy problemu z kupkami i spaniem. jak już porządnie zaśnie to nie ma dzieciaka na 2-3 h, no chyba, że obudzi go kupa albo bączki
Jedyne co nas zaniepokoiło to ropka :/ dzisiaj mały obudził się z zaklejonym lewym oczkiem :/ zaparzyliśmy rumianek, przemywamy jałowym gazikiem. po kąpaniu wkropimy sól fizjologiczną do oczu. czytałam, że 1-2 dni ropki to nic poważnego, ale jak nie przejdzie do jutra to skonsultujemy się z lekarzem. Czy wasze bąble też miały problem z oczkami?
to tyle o małym...gorzej ze mną. Pozwólcie, że trochę pomarudzę. Łączę się w bólu z fiufiu. Też jestem pozszywana, z zewnątrz mam chyba 6 albo 7 szwów, w środku nie pytałam się ile. Przy tyłku, tuż pod cięciem mam ogromnego siniaka, chodzę zgięta w pół kulejąc na prawą nogę, sikam na stojąco, ledwo siedzę na poduszce z dziurą :/ no ale taka jest podobno cena za krótką drugą fazę - z partymi "męczyłam się" zaledwie 7 minut. Mały po prostu bardzo mocno napierał, dość spory z niego chłopak, więc teraz mam wrażenie jakby mi granat w tyłku eksplodował :/ (relacja wkrótce )
Pocieszam się, że z każdym dniem jest ciut lepiej. Macica ładnie się oczyszcza, jak mały porządnie zassie to aż mi jeździ w brzuchu. Krwawienia są mniejsze. Musieli mnie mocno wyłyżeczkować, popłód poprzyklejał się do ścianek macicy więc przez pierwsze 3 dni ciekło ze mnie okrutnie :/ teraz to jest pikuś, jak w okresie A no i brzucha prawie nie mam. Jest prawie jak przed ciążą.
Moim zdaniem połóg jest o wiele gorszy niż poród. Kilka godzin cierpienia, które mijają i o których się zapomina są mniej nękające niż całe dnie ciągnących szwów i obolałego tyłka. Bardzo chciałabym wziąć małego na ręce, pochodzić po mieszkaniu, robić więcej wokół niego. Jak na razie to mój kochany mąż małego przewija, kąpie, podaje do karmienia. Mnie tak ciągnie rana, że nie ustoję kilku minut. Ale leżenie z małym na brzuchu i przytulanie na leżąco też jest fantastyczne. W czwartek zdjęcie szwów, mam nadzieję, że będzie lepiej.
No i jeszcze przykra wiadomość...
Wczoraj rodzice pojechali odwiedzić babcię. Zero kontaktu, nawet ich nie rozpoznała, leżała prawie nieprzytomna. Dzisiaj w południe dostaliśmy telefon, że odeszła... Mam takie głupie uczucie, że przez ten hormonalny bałagan nie potrafię odczuwać smutku i żalu Jestem szczęśliwą i spełnioną mamą, mój synuś jest całym moim światem i nic innego nie dochodzi do mojej świadomości poza nim...mam do siebie o to pretensje, ale wiem, że przyjdzie czas, żeby uświadomić sobie to co się wydarzyło.
Ostatnia edycja: