Ramka - witam w gronie sierpniówek!
Ethele - tak to już jest z rodzicami. Ja moją mamę próbowałam resocjalizować ale w tym wieku nie jest już taka podatna ;-) Wiem, że chce jak najlepiej, tylko nie zawsze jej wychodzi a mnie krew zalewa jak próbuje mi narzucić swoje zdanie (dla niej nawet gin nie ma racji, bo Ona troje dzieci urodziła
) Też zawsze byłam samodzielna i robiłam wszystko po swojemu, więc pole do popisu mamy obie ;-)
Trzymam kciuki za środowy egzamin!
Aga_Natalia - trzymam kciuki za Twoje córeczki. Oby wszystko było dobrze
S_A_R_K_A - mnie czeka USG za dwa tygodnie, właśnie takie z oceną czy wszystkie narządy maluszka rozwijają się we właściwym tempie. Mam nadzieję, że tak jest, czego i Tobie życzę!
Ethele, Bogusia - ja nie mam póki co skurczy w ogóle. No, ale może coś przegapiam, bo w końcu w ciąży jestem po raz pierwszy i brak mi praktyki ;-)
Monika8112 - co do paniki przedporodowej to ja też łapię stresa. Na szczęście mąż mój ma więcej zdrowego rozsądku niż ja i studzi moje lęki. Ciekawe czy taki twardziel z niego będzie jak naprawdę dostanę skurczy i widu mi odejdą?
Bombusia - u nas remoncik zaczynamy zaraz na początku lipca. Za dwa tygodnie mąż ma egzamin magisterski (ja w tym czasie będę na USG, więc stres podwójny, ale czekam na tę chwilę, kiedy w końcu małż skończy te cholerne studia
. Gdyby nie panie z dziekanatu mógłby się bronić 1,5 roku temu, ale jakoś im umknęło, że wszystko miał zaliczone a one kazały mu robić niby zaległe przedmioty
takie "drobne" niedopatrzenie ze strony uczelni...
)
Musimy pomalować i marzy mi się wymiana mebli w kuchni... mieszkanie długo było traktowane jako "studenckie" i drobne niedociągnięcia mi nie przeszkadzały, ale teraz jak mam sobie wić gniazdko to chciałabym żeby było ładnie.
Ciamajdka - ja Twojego T. chyba bym zabiła
nie ma co faceta traktować zbyt ulgowo. Czy On zdaje sobie sprawę z tego, że Cię rani?! Twoje uczucia nie są ważne? Tobie nie może być przykro? Niech nie odwraca kota ogonem, że to On cierpi z powodu tego, co mu powiedziałaś...
Ciąża to trudny czas dla obojga rodziców i oboje muszą mieć więcej wyrozumiałości dla siebie nawzajem, ciut więcej empatii. Hormony buzują i na to nie mamy wpływu (oj! ja to czasami mam ochotę tętnice poprzegryzać), ale trzeba nauczyć się z nimi żyć. Mój mąż wypracował sobie metodę na poskramianie moich humorków - czeka aż się wystrzelam a potem zaczyna dopytywać, o co mi chodzi. Ja to nazywam metodą na sapera, bo zawsze jest ryzyko kolejnego wybuchu
Cały weekend spędziłam na powietrzu. W sobotę byliśmy na pikniku naukowym a wczoraj na pikniku lotniczym w Góraszce. Trochę prognozy pogody minęły się z tym, co się później wykluło i w ostateczności wyglądam jak "czerwonoskóry" z kiepskiego westernu :-( miało być chłodno a tu słońce dało czadu. Ramiona mam po prostu czerwone jak u raka. Dobrze, że brzuszka nie miałam odkrytego, bo Maluszkowi mogłoby to zaszkodzić.
Poza tym mam lenia koszmarnego. Mąż na uczelni się uczy a ja nawet jeszcze obiadu nie wstawiłam. Na szczęście on dużo rozumie i cieszy się za każdym razem, gdy dostaje zupkę :-) tak więc częściowo jestem rozgrzeszona z nicnierobienia.
Ech! muszę się jednak ruszyć
gdyby chciało mi się tak jak mi się dziś nie chce...
Trzymajcie się ciepło!