Ja miałam traume po porodzie,heh.
Godzine po na sale wparowali moi rodzice,którzy szczęśliwi siedzieli ze mną 2-3h nie dając możliwości pospania,odpoczynku...Zresztą byłam tak pod wpływm adrenaliny,że nawet ni myślałam o spaniu,ale odczułam to później. Następnie pojawiła się teściowa,która skutecznie mnie wkurzyła łapiąc mnie za piersi i traktując jak dojarkę.
Wieczorem było przejście na salę w oddziale położniczym i jak się okazało wycieńczenie,anemia nie pozwoliły mi skutecznie zając się córą a ona płakała całą noc. Efekt- mdlałam podnosząc rękę. Zero snu przez 48h.
No cóż... spadek hormonów, deprecha,płakałam o byle głupotę, położne robiły ze mną co chciały ( nie należą do najsympatyczniejszych...wręcz odwrotnie. Dawąły do zrozumienia,że jest się beznadziejną matką,że jakim prawem dziecko płacze, jak ja mogę nie wiedzieć jak pieluche zmieniać - LALKE baby born sobie kup!).
Po 3 dniach wyszłam, załamana, zdołowana... i miało w domu nie być nikogo poza mężem. Ale że mąż dupa i jedynak to zaprosił mamusię do domu, która w drzwiach przywitała mnie hasłem "Dziękuję,że mi wnuczke urodziłaś". Pomijam,że domu nie poznałam bo postanowiła zrobić generalne porządki "po swojemu" ale komnentarze, nauka jak ubierać dziecko, przytyki że robię coś źle,że za wolno itd. spowodowały u mnie depreche na kolejne 2-3 tygodnie.
Teraz na sali poporodowej nie chcę nikogo. TEŚCIOWEJ ze szczególnym zakazem.
Odwiedziny w szpitalu? Mąż... może moi rodzice choć na chwilkę ale żadnych wędrówek i zwiedzania.
Oczywiście problem mam z teściową, bo ta kobieta skutecznie wyprowadza mnie z równowagi. Miała jechać do Francji,chyba nie pojedzie więc będzie problem. Ona obraża się za każde słowo "nie" a wtedy mój mąż się ugnie i tak ją do szpitala przywiezie. Grrr...
Dobra,wspomnienia odżyły i już się zdenerwowałam. Wiecie co...z tego wszystkigo stwierdzam,że poród to był pikuś. Okres po porodzie był największym wyzwaniem.