zapraszam Was na fotolog.net/iza85 tam min znajdziecie relacje z porodu ale dla zasady wkleje rozniez tutaj:
(zreszta sam fotolog to swietna zabawa i fajnie tak w jedna sekunde sprawdzic sobie co doklanie robilo sie rok, dwa czy trzy lata temu).Polecam
mniej wiecej tak to sie zaczelo
o 2.00 zorientowalam sie ze ten bol to wlasnie TEN bol..
ok 5.00 izba przyjec, caly dzien w szpitalu, mniejsze i wieksze skurcze,
oddzial ginekologiczny gdzie wzieli mnie na obserwacje.
mialam sie tam wyspac i przygotowac do porodu ale ze tak bardzo mi sie spieszylo to najpierw marsz po schodach, gora dol, 3 pietra razy 2( z takim brzucholem to nie lada wyczyn) a nastepnie po prysznicu metoda Dr Florek ktorej nie przytocze bo ktos moze sie poczuc zniesmaczony
No i o 22.00 poprosilam o podlaczenie pod KTG bo bole pojawialy sie jak w morde strzelil co 4-5min i decyzja lekarza spowrotem na porodowke,
a ja juz taka zmeczona cala poprzednia noca, calym dniem i znow noca...
i przylazl ten grubasny doktor ktorego nie zapomne do konca zycia,
samo badanie bolalo jak skurcz 140...
pozniej juz w bardziej zaawansowanej fazie porodu znow przylazl..
jak go zobaczylam w drzwiach to mi sie ryczec chcialo.przysiegam
na szczescie pozniej juz sie nie pokazal
Gdy mialam pewnosc ze porod sie rozpoczal zadzwonilam dopiero po M bo wiedzialam ze tez nie spal i jest wykonczony...
dzwonilam ryczac ale pozniej sie pozbieralam.
Polozna powiedziala jak oddychac i pomoglo.
Pojawil sie maz i nawet jeszcze zartowalismy.
Pozniej pamietam tylko ze bolalo coraz bardziej, juz nawet nie mialam sil patrzec na cyferki ktg, slyszlaam ze serduszko malego bije silnie wiec nic wiecej wiedziec nie musialam.
Rady poloznej zeby chodzic, posiedziec na pilce a ja na nic nie mialam juz sily a do konca jeszcze daleko bo wszystko tak strasznie wolno szlo.
M pocieszal i mowil ze jeszcze troche a ja patrzac na zegarek myslalam, jejku jeszcze tyle przedemna a z kazda minuta mam coraz bardziej dosc.
Przyszedl Dr K i dzieki niemu pewnie meczylam sie tylko kilka godzin wiecej, przeklul pecherz i zaczela sie impreza na powaznie.
W koncu poprosilam o znieczulenie, takze dostalam lek w wenflon ale kazdorazowe wstrzykniecie pomagalo tylko na jeden raz.
No i czulam sie jak w amoku... jakis narkotykopodobny lek, nie chce pomylic nazwy.
Dosc duuuzo tego dostalam
ale i tak w koncu nie dalam rady i poprosilam o ZZO
Kuzwa te durne baby wcale nie byly pomocne, pokuly mi kregoslup komentujac w naprawde wredny sposob kilka rzeczy...
no i nawet bym im wybaczyla gdyby mimo 3 wkluc to pierdzielone znieczulenie zadzialalo !
'po 20 min zacznie pani czuc roznice'
z nadzieja patrzylam na zegarek
oh gdybym tylko byla wstanie poszukac wtedy te malpy...
kilkadziesiat skurczy pozniej, zaczely sie parte
i wtedy myslalam ze odjade
'myslalam ze jajo zniose' nabralo zupelnie innego znaczenia
nie dalo sie nie wyc
przyszdl lekarz i mowi
'noooooooo, 9cm jak ladnie, za godzinke bedzie powszystkim'
no to mysle
'coooo ? jaka godzinke??? ja juz naprawe nie mialam sil
ale pod koniec
1 push
' nie moze pani wypuszczac powietrza'
2push
maz zobaczyl irokeza melego
3push
plum i maluszek byl juz z nami
pepowina byla tak krotka ze nie mogli mo go polzyc na brzuchu ale jak tylko M odcial nas od siebie
dostalam ta mala kruszyne i zwyczajnie bylam w szoku.
Dali mi takie male cudo i ja wiedzialam ze to moje ale to bylo zbyt piekne zeby moglo byc prawdziwe
Niezapomniana chwila,
tak patrzyl na mnie, tymi ciemnymi oczkami
i teraz jak sie spojrzy mi w oczy to ta chwila wraca momentalnie.
I to juz minal miesiac
staram sie cieszyc kazdym momentem bo wiem jak dzieciaczki szybko rosna
i wcale nie chce zeby
-juz zaczal siedziec
-juz zaczal chodzic
- juz zaczal mowic
o nie, niech to trwa i trwa
no mogl by juz tylko przesypiac nocki
))